Postaw na edukację

22.07.2022

Nauczyciel ma wakacje

Czyli branka i wachta

Nauczyciel ma wakacje

Ten dzień musiał nadejść. Branka. Na tablicy w pokoju nauczycielskim mojego liceum pojawiła się lista nauczycieli przydzielonych przez dyrekcję do komisji rekrutacyjnych. Oto nazwiska tych, którym marzyły się wyjazdy w góry i doliny, do krajów ciepłych i egzotycznych, gospodarstw agroturystycznych i do rodziny, którzy nieopatrznie planowali remont mieszkania lub zaległe wizyty u lekarzy specjalistów. Zamiast atrakcji będą mieli wielogodzinne dyżury w jednej z wielu komisji. Przed taką branką nie ma ucieczki w góry czy prób insurekcji! Szczęśliwcy, którym terminy nie kolidują z przygotowaniami do ślubu, pechowcy, którzy opłacili już miesiąc miodowy… Jak naiwnym trzeba być nauczycielem, by sądzić, że ma się cały miesiąc wakacji dla siebie i najbliższych?

„Jaki miesiąc, przecież nauczyciele mają dwa miesiące wakacji, łącznie 40 dni roboczych wolnego!” – oburzy się zazdrośnie statystyczny Kowalski, dysponujący maksymalnie 26 dniami urlopu. Tyle że z tymi dwoma miesiącami nauczycielskich wakacji jest jak w starym dowcipie: „Czy to prawda, że w Moskwie na placu Czerwonym rozdają samochody? Tak, to prawda, tylko że nie w Moskwie, lecz w Leningradzie, i nie na placu Czerwonym, a na placu Rewolucji, i nie samochody, a rowery, i nie rozdają, a kradną”.

Zatem tak, mamy wolne, ale najpierw odejmijmy pierwszy tydzień lipca i ostatni sierpnia. To wszak czas obowiązkowych plenarnych rad pedagogicznych. Zaprzyjaźnieni rekordziści ze szkół podstawowych potrafią machnąć nawet 4 rady szkoleniowe w sierpniu, żeby dyrekcja rozliczyła się z otrzymanego na nie dofinansowania. Czyli zostaje średnio 6×5 dni roboczych – to już tylko 4-dniowa przewaga nad urlopem statystycznego Polaka.

I owszem, mamy wolne tych 30 dni, ale wyłącznie w lipcu i sierpniu, kiedy – dysponując nie najwyższym wynagrodzeniem – bijemy rekordy w innych kategoriach: to czas największych upałów przeplatanych najobfitszymi ulewami, w największym tłumie turystów, przy najwyższych cenach kwater i paragonach grozy. O tym wszystkim statystyczny Kowalski nie pamięta, kiedy usprawiedliwia nieobecności szkolne swym dzieciom w maju lub we wrześniu (czyli poza sezonem, tłumem, upałami i bez paragonów grozy) jednym nonszalanckim kliknięciem po zalogowaniu się w e-dzienniku na urokliwej, jeszcze niedrogiej willi na greckiej wysepce. Czego z kolei my, nauczyciele, mu zazdrościmy.

W dniu branki kolejne osoby odchodziły więc spod tablicy zgnębione, ściskając w dłoniach strzępki wydruków rezerwacji, które miały wzbudzić litość dyrekcji, ktoś nieudolnie ukrywał wybuch gniewu, ktoś nerwowo wysyłał do męża SMS-a z pytaniem: „Da się odzyskać zaliczkę za Chorwację?”. Pierwsze minuty ogłoszenia listy są najważniejsze, liczy się refleks i wiedza o tym, kto na kiedy zaplanował wyjazd, oraz bezcenna umiejętność perswazji lub budzenia litości. Jedynie roszada godna serialowej Beth Harmon uratuje nauczycielski 2-tygodniowy, nieprzerwany dyżurem urlop w arcyludzko zatłoczonym, upalnym i drogim Zakopanem. „Czy ktoś się ze mną zamieni? Jadę na chrzciny wnuka w Szwecji, dokładnie 22 lipca” – rozpaczliwie pyta pani Basia, anglistka…

Fortuna to niestała pani z przyrodzenia, jak pisał klasyk, i nie podarowała mi dwu tygodni ciągłego odpoczynku. Mój urlop nauczyciela szkoły średniej to czynność pożądana, ale deprymująco przerywana – mam dwa dyżury w lipcu i jeden w sierpniu. Od 8 do 15 z uśmiechem będę obsługiwać interesantów, czyli uczniów – kandydatów z opiekunami – rodzicami, dziadkami, ciotkami w jednej z wielu komisji od kopii dokumentów, komisji od oryginałów dokumentów, tej od potwierdzeń woli przyjęcia do szkoły, od rekrutacji uzupełniającej, wprowadzającej dane lub je weryfikującej itd.

Pierwszy z moich dyżurów zaczynam w żałobnym nastroju po odwołanym wyjeździe do Budapesztu na wystawę Hieronima Boscha. Zasiadam w trzyosobowej Komisji Przyjmującej Kopie Świadectw i Wyników Egzaminów, opiekując się niczym anioł stróż siedmioma pękatymi teczkami kandydatów od M do Ż. W sali naprzeciwko bliźniacza komisja czeka na uzupełnienie teczek od A do Ł. Na piętrze, bliżej nieba, trzyosobowa niejako archanielska, bo już na straży bram do liceum, urzęduje Komisja Wprowadzająca i Weryfikująca Dane, pracująca bez wytchnienia od maja do sierpnia. To wszystko my – nauczyciele na wakacjach – zaczynamy swoją wachtę!

Dagmara Zawistowska-Toczek

O autorce: Gdańszczanka z wyboru, która wraz ze swymi uczniami odkrywa tajemnice literatury i języka polskiego, a dzięki ich wrażliwości i inspirującemu otwarciu na świat może być współautorką serii podręczników do szkoły średniej. Jako doktor nauk humanistycznych bada wyrażanie doświadczenia niewyrażalnego i granicznego w literaturze oraz modele krytyki literackiej.  Książki i artykuły nie tylko pisze i czyta, ale też redaguje stylistycznie, językowo i merytorycznie jako redaktor wydawniczy współpracujący z gdańskimi instytucjami kulturalnymi.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.