Postaw na edukację

28.04.2023

Nie dajmy się zwariować naszym uczniom!

Czyli o rozmowach nauczycieli

Nie dajmy się zwariować naszym uczniom!

– Ty wiesz, co on mi powiedział?!

– A ta znowu była nieprzygotowana!

– A jej matka ciągle do mnie pisze!

– Mam już dosyć tej klasy!

– Ten sprawdzian to katastrofa!              

– No, ten się w końcu nauczył!

Takie i wiele innych tego typu wypowiedzi słyszy się prawie co dzień w pokojach nauczycielskich i na korytarzach większości szkół. Nauczyciele głośno komentują między sobą zachowanie swoich uczniów, dzielą się z kolegami z pracy swoimi uwagami, frustracjami i kłopotami. Obok tych wszystkich zażaleń i skarg nie brak także czasem i radości z sukcesów wychowanków, ale wiadomo, że częściej dzielimy się bolączkami i tym, co nas denerwuje. Z tego, co widzę, jest to ulubione zajęcie większości belfrów, którzy zaraz po lekcji wchodzą do pokoju nauczycielskiego i ogłaszają wszem i wobec, co zaszło na ich zajęciach.

Niektórzy są drobiazgowi i relacjonują obszernie, inni opowiadają o szczególnych przypadkach, jeszcze inni chwalą się, gdy coś osiągnęli. Są też i tacy, którzy po prostu chcą być zauważeni i zachowują się jak szkolni celebryci. Czasem jest to potrzebne, by wyładować nagromadzone emocje, by wysłuchać opinii innych lub po prostu by zostać wysłuchanym. Czasami może to być odebrane jako przejaw pewnej słabości nauczyciela, który nie potrafi poradzić sobie z edukacyjnym wyzwaniem, jakie stawiają przed nim szkoła i jej uczniowie i swoje frustracje przelewa na innych. Czasem przybiera to postać anegdoty, gdy niewiedza lub głupota ucznia jest porażająca.

Wszystko jest w porządku, jeśli te rozmowy pozostają w szkolnych murach pokoju nauczycielskiego. Po to on przecież został stworzony, by ciało pedagogiczne miało swój zamknięty, bezpieczny azyl po lekcjach. Pół biedy, gdy ewentualnie podzielimy się swoimi uwagami z najbliższą osobą w domu… choć z wielu względów nie jest to wskazane. Po co zatruwać domową atmosferę jakimiś bolączkami z pracy, zwłaszcza, gdy nasi bliscy nie znają jej realiów?

Ale najgorsze jest to, że zabieramy te wszystkie emocje i roztrząsamy je także w czasie wolnym. Wakacje, ferie, weekendy, spotkania ze znajomymi w różnych miejscach publicznych stanowią też okazję do komentowania szkolnego życia. Szczególnie, gdy spotykają się koleżanki belferki… wylewanie żalów murowane! Rozmowy o trudnych uczniach i rodzicach, o kiepskiej pensji i natłoku obowiązków, o dyrektorach i ich decyzjach nie mają końca. Tak jakby rozmowy o szkolnych frustracjach były ich zawodowym sportem i jedynym tematem rozmów. Sama pamiętam, jak kiedyś podczas wakacji rozmawiałam z koleżanką w parku o jakiejś szkolnej sytuacji. Podszedł do nas starszy pan i zapytał: A panie to pewnie nauczycielki? Jak wy lubicie rozmawiać o szkole… Dajcie spokój, są wakacje! Od tej pory staram się unikać jak ognia tego tematu w publicznych miejscach. Nie chcę być postrzegana jako nawiedzona belferka (którą nigdy nie byłam). Są lepsze tematy niż opowieści o uczniach, których mam i tak dosyć na co dzień.

Praca nauczyciela to praca z ludźmi non stop i trudno nie podchodzić do niej emocjonalnie. Trudno nie komentować i pozostać obojętnym na niektóre zachowania naszych wychowanków. Nie dajmy się jednak zwariować i nie pozwólmy, by te emocje dominowały nad nami bez przerwy. By jakieś dziecko i jego nieodpowiednie zachowanie zepsuło nam humor na czas po pracy. Zostawmy to w szkole, wśród naszych kolegów. Dystans i inne, ciekawe, dodatkowe zajęcia niech będą naszą odskocznią od tych szkolnych tematów. Zwłaszcza w czasie wolnym od pracy. Czego na ten długi majowy weekend wszystkim nauczycielom życzę.

Katarzyna Tryba

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.