Postaw na edukację

30.04.2020

Niepotrzebny egzamin

Czyli zbudujmy system jeszcze raz

Niepotrzebny egzamin

Ilekroć widzę w telewizji ministra edukacji narodowej, zaczynam odczuwać strach. Najbardziej bowiem w życiu obawiam się ludzi, których twarz NIC nie wyraża. Również sposób wypowiadania głęboko przemyślanych treści utrzymany jest w tonacji NIC. No nic to. Minister tak ma i trudno. Trzeba go słuchać, gdy jest się w branży i basta.    

Dziś spojrzę na jedno z działań ministra, które dotyczy mnie jako nauczyciela, ale  także – jako rodzica. Mam na myśli egzamin ósmoklasisty. Związana z nim karuzela niepewności pędzi obecnie pełną parą. Do poprzedniego tygodnia mogliśmy tylko domniemywać, co się stanie i jak wielce jest to uzależnione od chęci przeprowadzenia przez rządzących wyborów prezydenckich. Wszak nieprzełożenie testów wskazałoby jednoznacznie, że wyborów też przekładać nie trzeba. Dzieci żyły w niepewności. Rodzice również. Chyba w jeszcze większej, bo do stresu egzaminacyjnego doszła obawa o zdrowie dzieci, czego te zdaje się tak bardzo nie odczuwają.

Obecnie sprawa jest jako tako wyjaśniona. Egzaminy będą. Termin podano. Co z tego wynika dla uczniów i rodziców? Ano to, że wakacji w tym roku nie będzie. Dzieci nie zdążą pożegnać jednej szkoły, odpocząć i w pełni sił podjąć nowych wyzwań życiowych, które też, nie ukrywajmy, będą dla nich źródłem stresu. Jeśli egzaminy odbędą się w planowanym obecnie terminie, ich wyniki poznamy pod koniec lipca. Potem trzeba będzie szybko zwołać rady pedagogiczne, żeby dokonać klasyfikacji i zakończyć rok szkolny. Nie można tego zrobić przed poznaniem wyników testów, bo uczeń powinien otrzymać ze świadectwem zaświadczenie o wynikach egzaminu. Chyba że nocą, w maseczkach… rządzący szybciutko się uwiną i zmienią te wytyczne. To zdaje się nie jest zbyt duży problem. Potem będzie można rozdać dzieciom świadectwa i rozpocząć proces rekrutacji. Obejmuje on kilka etapów, gdyż uczniowie składają dokumenty do wielu szkół. Ale co tam, tej samej nocy można im to przecież ograniczyć, bo po co mają mieć taki przywilej? Niech się od razu zdecydują. Potem nastąpią odwołania. Myślę, że w połowie sierpnia będzie można odetchnąć z ulgą i z radością zacząć kupować podręczniki do nowej szkoły. Z wielką chęcią i energią, oczywiście.

Osobiście, jako rodzic i nauczyciel, nie widzę większego problemu z rekrutacją bez egzaminu. Na tym etapie edukacji wystarczyłby konkurs świadectw. Wiem, że szóstka szóstce nierówna, ale obawy o szturm do tzw. liceów z górnej półki też uważam za nieuzasadniony. Rozsądne dziecko i jego rodzic wiedzą, że dostać się do szkoły to jedno, a utrzymać się w niej – drugie. Tak więc pierwszy semestr szybko zweryfikowałby umiejętności uczniów.

W tej kwestii podaje się i inny argument. Roczniki muszą mieć równe szanse. Skoro poprzednie pisały, te też muszą pisać. Ale pytam – czy tegoroczni ósmoklasiści mają takie same szanse na przygotowanie się do egzaminu? Nie mają. Kilka tygodni nauki zdalnej, nie czarujmy się, nie daje gwarancji tak efektywnych przygotowań jak w latach ubiegłych. Część dzieci w ostatniej klasie szkoły podstawowej douczała się jeszcze przed egzaminem na kursach i korepetycjach. Tegoroczni ósmoklasiści zostali pozbawieni tej szansy. O stresie związanym z niepewnością nie będę już wspominała.

Czy warto wspominać i o tym, że część nauczycieli będzie musiała pracować w wakacje, które w tym roku będą nauczycielom szczególnie potrzebne? Mam świadomość, że wielu rodziców jest przekonanych o tym, że teraz to oni uczą swoje dzieci (po części tak jest) i dziwi się narzekaniom nauczycieli na umykający czas. Sama widzę, że przygotowanie do zdalnych lekcji zajmuje mi o wiele więcej czasu niż nauczanie tradycyjne. Może wynika to z tego, że nie przyjęłam modelu „przeczytaj, zrób, odeślij”. Ale to już temat na inny wpis.

Ja jeszcze cały czas liczę na to, że egzaminu nie będzie.

I jeszcze na coś liczę. Na całkowity krach edukacji. Marzę o nim, bo nie ma niczego, co warto tu ratować. Po deformie cały system trzeba zbudować jeszcze raz. Z uwzględnieniem połączenia szkoły i życia. Warto wreszcie zrezygnować z pokutującego ciągle założenia, że to odrębne byty.

Joanna Hulanicka


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.