Postaw na edukację

10.02.2023

Rady pedagogiczne

Nielubiane, lecz konieczne?

Rady pedagogiczne

Rada pedagogiczna to nieodłączny element szkolnego życia przeznaczony wyłącznie dla nauczycieli, który często rozbudza wyobraźnię uczniów ciekawych, co tam się dzieje. Kilka razy w roku całe grono pedagogiczne zbiera się po lekcjach, by gremialnie przedyskutować różnorodne problemy dotyczące szkolnej rzeczywistości. Są rady klasyfikacyjne, na których zatwierdza się oceny semestralne uczniów, omawia tych najsłabszych, ustala egzaminy poprawkowe. Są też rady plenarne, które zajmują się pozostałymi sprawami szkoły, podsumowaniami i sprawozdaniami. Ale są też i rady nadzwyczajne, które rozpatrują „specjalne przypadki” wymagające pilnej interwencji.

Obok tych trzech istnieją także obowiązkowe, programowe rady szkoleniowe, których celem jest zbiorowe dokształcanie nauczycieli z różnych przydatnych (lub nie) dziedzin, często organizowane na siłę, bo tak jest w harmonogramie i zgodnie z wytycznymi. W czasach szeroko rozwiniętego systemu szkoleń on-line takie stadne szkolenia niekoniecznie interesujące wszystkich nauczycieli wydają się absurdalne. Zwłaszcza że znalezienie dobrego prelegenta, który sensownie poprowadziłby takie szkolenie dla wymagającego grona belfrów, graniczy z cudem.

Wszystko razem daje nam 6–7 posiedzeń w ciągu roku szkolnego. Każde z nich zajmuje 2–3 godziny, choć czasami, jeśli dyrektor jest konkretny, udaje się je nieco skrócić. W każdym razie w większości szkół rady pedagogiczne kojarzą się z długą nasiadówką po lekcjach i zmarnowanym popołudniem.

Dawniej nauczycielki wykorzystywały ten czas na robienie na drutach lub szydełkowanie, teraz wszyscy siedzą z nosami w ekranach smartfonów lub laptopów i, udając podzielność uwagi, usiłują w ten sposób przetrwać spotkanie. Tradycja rad pedagogicznych jest długa i silnie zakorzeniona w naszym systemie edukacji. A jako że tradycję trudno wyeliminować, to mimo niechęci nauczycieli, będzie pewnie trwać wiecznie… Istnieją też osoby, które takie gremialne spotkania wykorzystują do publicznego pokazania się i wygłoszenia swoich spostrzeżeń, żalów, bolączek. Raz dopuszczone do głosu nie wiedzą, kiedy przestać mówić.

Jako belfer nie neguję konieczności organizowania takich spotkań wszystkich nauczycieli. Czasem są one niezbędne do obgadania nurtujących spraw życia szkolnego, ale czy w obecnych czasach tak duża ilość i długość tych spotkań jest konieczna? Czy te wielogodzinne zebrania i tak już obciążonych nadmiarem pracy edukacyjnej pedagogów muszą się odbywać zgodnie z harmonogramem, a nie według potrzeb? W niektórych, bardziej postępowych szkołach takie rady odbywają się już on-line, ale z tego, co wiem, większość szkół ciągle organizuje je w szkole, po lekcjach. Dyskusje, dzielenie włosa na czworo i czasem drobiazgowe zajmowanie się pojedynczymi uczniami zajmują czas całemu gronu zamiast tym żywotnie zainteresowanym problemem pojedynczym nauczycielom. A reszta słucha i patrzy na zegarek, marząc, żeby to się wreszcie skończyło. Nigdy nie zapomnę, jak zatrudniony w mojej szkole Amerykanin z ogromnym zdziwieniem pytał mnie – przez kilka lat! – za każdym razem, gdy musiał brać udział w kolejnej radzie: What for??? Again?! U nich takie rady organizuje się dwa razy w roku: na początku (by przedstawić plan pracy i wymagania) i na końcu (by podsumować cały rok szkolny). I wystarczy. Każdy nauczyciel wie, co do niego należy i jak ma postępować, pracuje i potem się z tego rozlicza. Sensowne i konkretne. Pozostałe sprawy rozwiązuje się z dnia na dzień, w miarę potrzeb i w mniejszym gronie. Czy i u nas nie mogłoby tak być? Dobra organizacja pracy, konkretne zadania i wymiana komunikatów spowodują, że liczbę i długość rad i zebrań będzie można ograniczyć do minimum. Podobnie zresztą jak obowiązkowe szkolenia BHP, których długość (6 godzin!) i niepotrzebna drobiazgowość przyprawiają o zawrót głowy.

Konieczność koniecznością, tradycja tradycją, ale nietrzymanie się kurczowo starych zasad i przyzwyczajeń do długich posiedzeń może nam znacznie ułatwić pracę i skrócić czas spędzany w szkole po lekcjach. Czego sobie i wszystkim nauczycielom życzę.

Katarzyna Tryba

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.