Postaw na edukację

17.06.2016

Średnia ważona

Kłamstwo, wielkie kłamstwo i system

Średnia ważona

Pewnego razu spóźniłem się na zebranie rodziców. A może nawet nie tyle się spóźniłem, co przed moim przyjściem zaczęła się już jego nieformalna część. Mamy dyskutowały z wychowawczynią o czymś, czego na początku nie złapałem, bo do moich spóźnionych uszu dotarła w całości tylko odpowiedź nauczycielki: „Ale nie martwcie się panie, my będziemy pamiętać, że z trzech szóstek i z plusa wychodzi na koniec roku szóstka”. „A co innego mogłoby wyjść?” – wyrwało mi się. I wtedy się dowiedziałem.

W szkole, o której mówię, działa dziennik elektroniczny, w którym ocenom zostały przypisane odpowiednie wagi. To jasne – waga szóstki za zadanie domowe jest mniejsza niż za klasówkę z całego działu. Dziennik sam oblicza średnią, mając na względzie wagę nadaną ocenom.

Ciekawostkę stanowi rozwiązanie kwestii aktywności na lekcjach za pomocą przyznawanych plusów. Trzy uzyskane plusy stają się szóstką z dość pokaźną wagą. Aby system mógł działać sam i zliczać plusy, zaprogramowano go tak, że sumę finalnej szóstki rozdzielono między trzy składające się na nią plusy i każdemu przypisano wartość 2 zliczaną do średniej. 3 x 2 = 6, zgodnie zresztą z bezbłędnym rozumowaniem matematycznym. Również zgodnie z tym rozumowaniem dziennik elektroniczny zlicza średnią z 6, 6, 6 oraz plusa (czyli 2) jako 20 : 4 = 5 (dla uproszczenia podaję przykład ocen o tej samej wadze). Uczeń, który był trochę aktywny i uzyskał tylko jednego plusa w semestrze dostaje w ten sposób ocenę obniżoną przez dziennik elektroniczny o jeden stopień! Podobnie zresztą jak uczeń bardzo aktywny, który uzyskał w semestrze cztery plusy, bo za trzy pierwsze system policzył mu ocenę 6, a za ostatni – ocenę 2. I o tym właśnie mówiła wychowawczyni, uspokajając nas, czyli „panie” obecne na zebraniu. Uspokajała całkiem szczerze, dziwiąc się trochę, że protestujemy – przecież to nauczyciel wystawia ocenę końcową, a nie system! Póki co – pomyślałem złowieszczo.

Przeżyłem w swoim życiu dwa poważne kryzysy zaufania do systemu komputerowego. Pierwszy pod koniec lat 90. na poczcie, kiedy zobaczyłem w okienku obsługowym wywieszoną kartkę z napisem „Z powodu wdrożenia systemu komputerowego obsługa klientów będzie wydłużona”. Drugi – na tym feralnym zebraniu rodziców.

Jednak po zastanowieniu stwierdzam, że o tamtym pierwszym kryzysie mogę zapomnieć, bo przecież spowodowany był wprowadzeniem czegoś nowego i jeszcze nieprzećwiczonego. Kartkę zaś napisał ktoś, kto troszczył się o cierpliwość klientów. Obecnie taka kartka nie byłaby już potrzebna, bo wszyscy zdążyli się przyzwyczaić, że co prawda komputery upraszczają trudne sprawy, ale bardzo komplikują łatwe.

Drugi kryzys jest znacznie poważniejszy, bo pokazuje, że zawsze ktoś gdzieś (i z dowolnego powodu) może zawiesić zdrowy rozsądek, zastępując go „systemem”. A system, posługując się prawidłowym algorytmem, będzie najzwyczajniej w świecie głupi. Ale czy system może być głupi? Przecież oblicza tak, jak go zaprogramowano.

 

Ryszard Bieńkowski

Doktor nauk humanistycznych, literaturoznawca ze specjalnością folklorysty, autor książki „Cerowanie dziurawych parasoli deszczem. Na tropie metafory ludowej ” i dwóch tomików poezji. Związany z Gdańskim Wydawnictwem Oświatowym.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Mimi pisze:

    Może warto porozmawiać o tych plusach z nauczycielami lub nawet dyrekcją? W mojej szkole też jest dziennik elektroniczny, nauczyciele do swoich kalendarzy czy zeszytów wpisują nazwiska uczniów i tam przez cały rok szkolny stawiają im plusy czy minusy. Do dziennika na bieżąco wstawiają za aktywność gotową już ocenę, która z tych plusów wyszła, a nie same plusy. Taki dziennik dla szkoły wprowadzającej go też jest zapewne czymś nowym i nieprzećwiczonym tak jak podał Pan przykład poczty. Sądzę, że rodzice powinni o takich rzeczach rozmawiać z dyrekcją i nauczycielami.

  2. Anna pisze:

    Słuszna racja, ciągle coś ktoś wymodzi. Ma być łatwiej, szybciej, prościej, a jest … wiadomo. ślęczymy nad papierami, a it ak nie śpimy po nocach, myśląc, czy może nie zrobiliśmy krzywdy jakiemuś dziecku. Jak potem dzieci mają być aktywne, skoro to przynosi odwrotny skutek? Gdzie tu sens?!

    1. Artur pisze:

      Ależ pani Aniu – NIE PRZYNOSI odwrotnego skutku. Ocenę zawsze wystawia nauczyciel biorąc pod uwagę tysiące zdarzeń, które ani w dzienniku papierowym ani elektronicznym nie znajdują żadnego odbicia. Obliczana średnia jest tylko pewną zwięzłą – i bardzo nieprecyzyjną – informacją dla ucznia (rodzica). A jeśli któryś z nauczycieli bądź (co nie daj Boże) dyrektorów ośmieli się stwierdzić, że nauczyciel ma obowiązek wystawić ocenę, jaką wyliczył komputer – niechaj jak najszybciej zmieni pracę, bo nie wie nic o szkole.
      Niesprawiedliwe? Oczywiście! Nie istnieje i nigdy nie istniało coś takiego jak sprawiedliwa ocena. Zawsze jest subiektywna i zawsze znajdzie się ktoś, kto uzna ją za niesprawiedliwą, To trochę tak, jak z historią – fakty są takie same, ale różne narody piszą na ich podstawie różne historie. Tak ma być.

  3. Paweł pisze:

    Nie można zwalać winy na komputery i twierdzić, że systemy są gorsze od działania ludzkiego tylko dlatego, że algorytm został BŁĘDNIE zaprogramowany. Prawdziwy geniusz musiał go pisać, jeśli nie zdał sobie sprawy, że dwa plusy będzie zliczał jako 4, a jeden plus jako 2. Wystarczyło użyć warunku, że plusy są doliczane do średniej, jeśli ich ilość jest podzielna przez trzy, zaś w przeciwnym wypadku ignorowane. To naprawdę banalne rozwiązanie, więc szkoda, że teraz systemowi się obrywa tylko przez ułomność jego projektanta.

    1. Artur pisze:

      Myślę, panie Pawle, że działo się to nie na poziomie projektanta, ale użytkownika. Po prostu nauczyciel (pewnie nie matematyk ;-)) wymyślił sobie, że skoro + to trzecia część szóstki to da mu wagę 2. Nie widzę sposobu, by programista mógł takiemu postępowaniu użytkownika zaradzić bez wylewania dziecka z kąpielą.