Postaw na edukację

12.07.2019

Szkoła życia

Czyli uczeń idzie w wakacje do pracy

Szkoła życia

Zaczęły się wakacje. Nauczyciele skończyli wypełniać tony dokumentów, oczywiście w większości nijak niewpływających na poziom polskiej szkoły. I coś teraz robią. Niektórzy odpoczywają, niektórzy pewnie odrabiają straty finansowe po strajku, a niektórzy prowadzą tzw. inną działalność gospodarczą, żeby dorobić do szkolnej pensji (albo odwrotnie – teraz mają wielkie zyski, a szkolna pensja jest tylko do nich dodatkiem). Takie są realia finansowe w szkolnictwie i póki co na ich zmianę się nie zanosi.

A co robią uczniowie? Ci młodsi pewnie przeplatają udział w koloniach z rozwijającą nudą, pobytem u babci czy obozem językowo-sportowym. A starsi? Przepytałam moich wygaszanych gimnazjalistów o ich plany wakacyjne i dowiedziałam się, że prawie wszyscy będą pracować.

Znam realia, w jakich żyją, i w pewnych przypadkach byłam zdziwiona. Czym? Mianowicie tym, że nawet dzieci z domów, w których rodzice (zwłaszcza matki) zrezygnowali z pracy w związku z 500+, garną się do pracy. Jest może światełko w tunelu, że kolejne pokolenia nie odziedziczą po rodzicach źle pojętej zaradności opartej na myśleniu, że państwo da. To jedna pozytywna refleksja.

Druga. Praca wykształca wiele pozytywnych cech. Uczy konkretu. Młody pracownik musi stać się często rannym ptaszkiem, nawet gdy do szkoły ledwo zdążał na trzecią lekcję. Punktualność zaczyna mu się po prostu opłacać. Nieocenioną wartością pracy wakacyjnej jest umiejętność planowania i pracy w grupie. Rzadko się zdarza, że pracownicy sezonowi pracują sami. Muszą nauczyć się współpracy, a więc odpowiedzialności za efekty całej grupy.

Zarabianie w wakacje pozwoli młodym ludziom inaczej spojrzeć na budżet domowy. A muszę przyznać, że nastolatki nie bardzo wiedzą, ile kosztuje utrzymanie domu i jakie są wydatki na jego funkcjonowanie. Z obserwacji wiem, że takie sprawy w szkole są poruszane rzadko i pobieżnie. Może troszkę na lekcjach wiedzy o społeczeństwie czy godzinie wychowawczej. Młodzież często odnosi się do nich niezbyt poważnie. Tak jakby odpowiedzialność za budżet domowy nie była ich sprawą. Samodzielne zarabianie pieniędzy pozwoli może inaczej spojrzeć na tę sprawę.

Jednak najważniejszą sprawą, którą obserwuję w temacie pracy wakacyjnej, jest fakt, że młodzież pracuje chętnie. Tak, chętnie. I obserwuję ze zdumieniem, że jest to taka chęć, jakiej nigdy nie widziałam przy czynnościach szkolnych. Dlaczego tak jest? Może dlatego, że jest to dobrowolny wybór każdego młodego człowieka? Może trzeba w szkole iść tą drogą i pozwolić uczniowi wybierać to, czego i w jakim wymiarze chce się uczyć? Nie „może”, a „na pewno”. Tego może szkoła nauczyć się z tej wakacyjnej działalności uczniów.

Jest jeszcze gorzki wymiar pracy młodzieży. Młodzi ludzie podejmują się pracy, ale nie bardzo wiedzą, jakie mają prawa, jakie obowiązki, czego może wymagać od nich pracodawca i w jakim wymiarze czasowym mogą pracować. Dlaczego nie wiedzą? Bo szkoła ich tego nie uczy.

Rozmawiałam z wieloma takimi młodymi ludźmi. Ich nieświadomość jest duża, a wiedza – zaczerpnięta od kolegi albo z internetu. Wiedza niepełna, szczątkowa i pobieżna. Jej brak powoduje różne problemy. Młodzi ludzie często są wykorzystywani finansowo – ustna umowa na daną stawkę nijak się ma do wypłaty. Często jest też tak, że pracodawca, owszem, podpisuje z młodym człowiekiem umowę, ale na zaniżoną kwotę, a resztę wynagrodzenia przekazuje pod tzw. stołem. My dorośli wiemy, dlaczego tak jest, ale czego taka postawa uczy młodych pracowników? Kombinowania i braku zaufania. A dzieje się tak na starcie ich życia zarobkowego. Nietrudno o wniosek, że w dorosłym życiu będą powielać takie postępowanie.

Szkoła musi się zreformować. Co do tego nie mam wątpliwości. A z wakacyjnych poczynań uczniów powinna wyciągnąć wnioski i przeszczepić je na swój grunt. Nie wiem, czy dożyję tych zmian. Na razie w to wątpię, ale liczę na niespodziewane obroty spraw.

Joanna Hulanicka

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.