Postaw na edukację

20.12.2019

Tradycyjna wigilia klasowa

Co powinna dać do myślenia tatusiom i mamusiom?

Tradycyjna wigilia klasowa

Wigilia – ta prawdziwa, rodzinna – jeszcze, co prawda, przed nami (kalendarza się nie przeskoczy), ale wigilie okolicznościowe, czyli te szkolne, klasowe właśnie się odbyły i mamy je już za sobą. To taka tradycja w tradycji, ma wspierać tworzenie uczniowskiej miniwspólnoty, pokazywać pozytywne wzorce zachowania, służyć nie tylko integracji, ale też edukacji, ćwiczeniu samodzielności, odpowiedzialności, a przede wszystkim pielęgnacji niektórych zwyczajów.

Nauczycielom umożliwia także tak zwaną obserwację uczestniczącą – tyle że nie do końca zgodną ze sztuką jej przeprowadzania. Obserwacja uczestnicząca zakłada brak ingerencji w to, co się obserwuje. Tak robili na przykład badacze kultur tradycyjnych – wchodzili z notatnikiem i obserwowali obrzędy i zwyczaje obserwowanego ludu. Nie wkraczali, gdy widzieli coś z ich punktu widzenia groźnego albo nieobyczajnego. Tymczasem nauczyciel obserwator nie może tak do końca pozostać bierny.

I co takiego można podczas wigilii klasowej zaobserwować? A na przykład to, że dziewczynki zazwyczaj przychodzą na nią ładnie ubrane, niekoniecznie zaraz odświętnie, ale jakoś tak specjalnie, odmiennie. Chłopcy natomiast z kwestii ubioru nie robią zagadnienia (jak by powiedział generał MO z filmu Rozmowy kontrolowane grany przez Mariana Opanię). Nie wszyscy, ale jednak zdecydowana większość. Poza tym na hasło: „przygotujmy coś smacznego” dziewczynki przynoszą upieczone razem z mamą ciasto, udekorowane babeczki, pierniczki z lukrem i ozdobami, chłopcy zaś – paluszki, czipsy, coca-colę i w najlepszym wypadku kupne drożdżówki. I znowu – nie wszyscy, ale jednak.

Chłopcy po wejściu do klasy rozsiadają się wygodnie i czekają na rozwój sytuacji. Czują się jak zaproszeni goście. Z kolei dziewczynki biorą się za rozstawianie talerzyków, kubków i przyniesionych wiktuałów. Ale czy czują się gospodyniami? Czy raczej podświadomie wchodzą w rolę kogoś obsługującego chłopców? Skąd to wzięły, kto je tak sformatował? Mają to w genach czy może wyniosły z domu? Może zaobserwowały na przykładzie mamusi i tatusia?

Czy nauczyciel może w takiej sytuacji pozostać biernym obserwatorem? Z drugiej strony – tyle się teraz mówi o tej „ideologii gender”. Czy aby strofowanie chłopców to nie jest już ta ideologia?

Okazuje się, że upomniani chłopcy najczęściej nie wiedzą, o co chodzi. W czym problem? Ich zdaniem właśnie tak powinno być. Na prośbę nauczyciela, żeby robili to, co spontanicznie wykonują dziewczynki, mówią, że nie wiedzą jak. Albo że przecież dziewczynki już to robią. Albo wprost oświadczają, że nie lubią, bo to „babskie” zajęcie. To, że chłopcy czekają na obsługę rzecz jasna nie przeszkadza im głodnieć – gdy zbyt długo nie mogą się doczekać na przykład na podanie łyżeczki, objadają dekorację z ciasta albo ściągają palcem bitą śmietanę i oblizują, ile się da. Jeśli chce im się pić, to chętnie naleją sobie soku. Jednak ich „samodzielność” znowu się kończy, gdy ten sok rozleją. „Ale jak to? Zetrzeć? Czym?”. Ponownie – nie wszyscy tak się zachowują, ale wielu.

I w tym miejscu rola nauczyciela – obserwatora uczestniczącego musi się skończyć. Bo jaki ma wybór? Albo usankcjonować stereotyp mężczyzny pasożyta i kobiety mu usługującej, albo zaprotestować i zagonić leni do roboty. Czyli właściwie wyboru nie ma. Można by pomyśleć, że wystarczy, gdy się chłopcom powie, że też potrafią to, co dziewczynki. Nie uwierzą. Jeden albo drugi coś tam zrobi, ale tylko dla świętego spokoju. Większość nawet się nie ruszy.

To znaczy – ruszy się. Do wyjścia, gdy uroczysta klasowa wigilia się skończy. Większość chłopców po prostu wstanie od stołu i wyjdzie. Tak jak robi to w domu.

Tylko przewidujący nauczyciel ma szansę coś zdziałać – jeśli zawczasu zamknie drzwi na klucz. A wtedy może dojść do takiej wymiany zdań:

– Proszę Pani, drzwi nie można otworzyć.
– A nie zapomnieliście o czymś?
– Do-wi-dze-nia.
– A jeszcze o czymś?
– Wesołych Świąt.
– I może jeszcze o czymś?
– I szczęśliwego nowego roku.
– A kto posprząta?
– …przecież dziewczyny już sprzątają!

„Krew w piach!”, jak powiedziałby Adaś Miałczyński.

***

Wszystkim tatusiom naszych uczniów płci męskiej życzę, żeby byli dla nich dobrymi wzorami do naśladowania. Mamusiom – opamiętania w wyręczaniu swoich synów we wszystkim.

Nauczycielom zaś anielskiej cierpliwości na co dzień i archanielskiej mocy, gdy ta cierpliwość się skończy.

Wszystkim zaś – Wesołych Świąt!

Ryszard Bieńkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.