Postaw na edukację

20.09.2019

Uprzejmie donoszę

Czyli o niezwykle ważnej formie wypowiedzi

Uprzejmie donoszę

Nowy rok szkolny zaczął się jak zwykle. Rady pedagogiczne, stosy programów do napisania i przeanalizowania.

No to analizuję i czytam – a to podstawę programową, a to nowe rozporządzenia. Czytam i czytam. I nie widzę tego, o czym wszyscy mówią. Zabieram się więc do roboty jeszcze raz. Znów czytam i czytam, i stwierdzam, że nie ma. Ale jak może nie być? Toż to w tym roku szkolnym najważniejsza forma wypowiedzi. I nie ma jej w podstawie ani w rozporządzeniach?! No, nie ma. A zdaje się będzie rządzić. Jaka to forma? Nie mówcie, że się nie domyślacie. Wszak to DONOS.

Już od ubiegłego roku szkolnego w szkołach umieszczono anonimowe skrzynki na sygnały, w których uczniowie, a co za tym idzie – także rodzice, mogli donosić na nauczycieli.

W tym roku szkolnym do grona donosicieli zaproszono jeszcze dyrektorów placówek. Każde niewłaściwe zachowanie nauczyciela dyrektor placówki ma obowiązek zgłosić do kuratorium. Nie może już stosować własnych kar dyscyplinarnych. Kariera donosu kwitnie.

Jeśli więc jest to tak ważna forma wypowiedzi, należy wiedzieć, jak ją zredagować, czyli trzeba jej uczyć w szkole i wyznaczyć odpowiednie kryteria jej oceniania. Czy może się mylę i każdy donos będzie czytany? Taki z błędami też? A co z segmentacją tekstu? Donos bez akapitów będzie ważny czy nie? A interpunkcja? Toż każdy znający zdanie o zdychającym bydle i wójcie wie, że od tego małego znaczka tak wiele może zależeć. Czy trzeba swój donos poprzeć argumentami, czy wystarczy tylko goła teza? Żyję w niepokoju. Może wprowadzić na próbę, choćby w ostatniej klasie? Niech już potrafią. Przyda się później w życiu zawodowym albo sąsiedzkim. Uczyć na polskim czy na wiedzy o społeczeństwie?

Ale ad rem. Co powinien zawierać donos? Miejscowość i datę w prawym górnym rogu – na pewno. Nagłówek? Obejdzie się. I tak wiadomo, gdzie pismo ma trafić. Treść? Ułożona w akapity czy jedno zdanie wystarczy? Chyba wystarczy. Podpis? Broń Boże! Jeszcze by się biedny nauczyciel chciał ustosunkować do sprawy albo nawet zemścić. Zdecydowanie bez podpisu.

Dość żartów. Zostaliśmy – nauczyciele – właściwie bez żadnej pomocy i możliwości dochodzenia swoich praw (poza może procesem cywilnym, ale nie znam nikogo, kto by z tej formy skorzystał). Mówi się uczniom i rodzicom, że można złożyć skargę na nauczyciela, gdy powoduje on u ucznia stres. A gdzie ja mam się zgłosić z problemem stresu, który towarzyszy mi podczas oczekiwania na rozpatrzenie mojej sprawy? Do dyrektora? Chyba nie bardzo. Praktyka szkolna wskazuje, że w większości wypadków, dla świętego spokoju, stanie on po stronie ucznia i rodzica.

Zaczynam nowy rok szkolny w najbardziej absurdalnej rzeczywistości, w jakiej przyszło mi uczyć. Nauczyciel w mediach przedstawiany jest jako wróg ucznia, a przepisy ministerialne zdają się ten fakt potwierdzać. Większość rad pedagogicznych rozpoczęła się w tym roku od straszenia donosami i skargami. Jak w takiej sytuacji budować relacje, o których ostatnio tak często się mówi?

Mówi się, że to sprawa w edukacji kluczowa, że dopiero w atmosferze zaufania i szacunku można rozpocząć nauczanie. Ale jak rozpocząć, kiedy ciągle trzeba pilnować każdego słowa, ba, nawet spojrzenia. Może się bowiem zdarzyć, że uczeń poczuje się znieważony tylko naszym spojrzeniem.

Jest jednak jedna rzecz, która niesie nadzieję. Zmieniło się myślenie nauczycieli. Może nie wszystkich, ale moje na pewno. Już nie myślę z żalem o złych zmianach w edukacji i nie boję się donosów uczniów, rodziców ani dyrektora. Skoro system będzie chciał mnie wyeliminować, odejdę bez żalu, przekonana, że to system stracił, nie ja. Takie myślenie u wielu nauczycieli można uznać za ogromny postęp. U mnie na pewno.

Joanna Hulanicka

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.