Postaw na edukację

18.06.2014

Ziarnka piasku, czyli o sensie pisania bloga

Ziarnka piasku, czyli o sensie pisania bloga

Dlaczego ziarnka piasku? Otóż dlatego, że maleńkie i niby bez znaczenia. Kto by tam zauważył ziarnko piasku… Chyba że do oka wpadnie. Żyć się nie da, póki się go nie wyciągnie.

Właśnie tak sobie wyobrażam swój blog.

Maleńki, bo będę pisać tylko raz w tygodniu. Wystarczy, inaczej się przeje. Blog niby bez znaczenia, bo kto z wielkich się nim przejmie? Jestem sobie autorem podręczników do historii, czasem jakąś powieść napiszę, ale w telewizji nie występuję, w sondażach przedwyborczych mnie nie ma, nie jestem autorytetem od gender… Żebym chociaż piłkę kopał. A tu nic.

Jednak nie przypadkiem napisałem: niby. Takie mikre słówko, ledwo cztery litery, a jaka w nim potęga! Niby się zgadza, lecz w duchu myśli: łżesz jak pies. Niby bez znaczenia, ot, ziarnka piasku… A pod mikroskopem – ogromne.

Ziarnka piasku to moje przemyślenia na temat edukacji. Blog zaś będzie – powiedzmy – lupą skierowaną na te ziarnka. Mikroskopu nie trzeba; nie chcę nikomu przesłaniać świata własnymi sądami. Ale mam to i owo do powiedzenia; kto zechce, ten tu zajrzy.

A jeśli to będzie nieprzyjemne? Wspomniałem coś o ziarnku i oku… „Czy autor bloga zamierza opluwać i znieważać, jak to jest ostatnio w zwyczaju?”

Nim odpowiem, przedstawię kilka własnych sądów na temat edukacji. Takie moje pedagogiczne Credo (miłosiernie skrócone). Po jego przeczytaniu odpowiedź nasunie się właściwie sama. Ale, bez obawy, nie zamierzam się od niej wykręcać. Napiszę ją czarno na białym. (Kto nie ciekaw mojego Credo, niech od razu przeskoczy pięć akapitów niżej).

1. Wiem coś, czego nie wie drugi człowiek, choćby najmądrzejszy na świecie. Zebrałem doświadczenia, których on nie zebrał. Staram się przekazać mu część mojej wiedzy i doświadczeń – ale tylko tę część, która w moim przekonaniu będzie mu potrzebna. Resztę zostawiam dla siebie.

2. Drugi człowiek, nawet kilkuletni, wie coś, czego ja nie wiem. Zebrał doświadczenia, których ja nie mam. On też mnie uczy i wychowuje – czasem lepiej niż ja jego.

3. Nie jest obojętne, kto uczy, czego, z czego i w jaki sposób. Cóż z tego, że jestem ekspertem w swojej dziedzinie, jeśli zniechęcam do niej uczniów? Albo mam pretensje do całego świata?

4. Nauka mojego przedmiotu ma być interesująca zarówno dla uczniów, jak i dla mnie. Jeśli uważam go za nikomu niepotrzebne nudziarstwo, jak zaciekawię nim młodych ludzi?

5. Wiem, kto ma jakie zdolności i „niezdolności”. Nie katuję Chopina matematyką, tylko zachęcam do gry na fortepianie.

Tyle Credo (jako się rzekło, skrócone; skoro nie wolno nudzić). Wracam do pytania o opluwanie i zniewagi. Otóż na moim blogu ich nie będzie. Nawet jeśli czyjeś poglądy lub działania nie przypadną mi do gustu. Nie, i koniec.

Zastrzegam sobie natomiast prawo do krytyki, ironii i wyrazistości. Do ziarnka piasku w oku właśnie. Ponieważ, przy całym szacunku dla naszej oświaty, nie wszystko mi się w niej podoba. Uważam, że trzeba nieustannie zadawać sobie niewygodne pytania: o cel kształcenia, jego zakres i metody. Żeby nie zostać w lesie, jak ten sowiecki partyzant (starszym przypomnę, młodszym opowiem). Spotyka grupę turystów i mówi:

– Tak sobie chodzicie jakby nigdy nic… Nie boicie się Niemców?

– Dziadku, przecież wojna się skończyła 40 lat temu!

– Naprawdę? A ja te pociągi wciąż wysadzam i wysadzam…

Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Anna pisze:

    Dzień dobry Panie Tomaszu! Z radością przeczytałam w „Wyborczej” tekst do polityków, którzy, oby, przestali majstrować przy edukacji. Z każdym słowem zgadzam się najzupełniej. Uczę języka polskiego prawie trzydzieści lat, może jeszcze trochę dam radę. Nie znałam bloga, teraz będę śledzić. Z belferskim pozdrowieniem, Anna Jankowska.

  2. Milena pisze:

    Ciekawe dlaczego mówi się, że ktoś łże jak pies?

  3. Jadwiga pisze:

    Z radoscią odczytuję Credo.
    Nauczam matematyki w dużym liceum. Wyniki swojej pracy mogę porównywać zatem z innymi nauczycielami matematyki.
    Wszystkich nas charakteryzuje dążenie by nasi uczniowie zdali maturę jak najlepiej. Wszyscy posiadają wiedzę.
    Na szczęście nie wszyscy sądzą, że wystarczy tylko wytłumaczyć i wymagać.

    1) Niekoniecznie też wszyscy przejmują się tym, że np. wybrane podręczniki rozszerzają poza podstawę programową zamiast pogłębiać, że sposób jej realizacji trzeba za każdym razem dopasować do nowych uczniów, a niekiedy i podręczniki.
    2) Szanuję ucznia, swoimi działaniami daję mu wiadomość, że bardzo mi zależy by rozumiał i umiał to co mu przekazuję. Jest dla mnie Skarbem, cały czas odkrywam Go.
    3) Lekcje to nie schemat ani lekka przyjemność, to sztuka w której każdy gra swoją rolę i mająca swego reżysera.
    4) Nie lubię się nudzić, więc nie powielam lekcji, muszę znać moich uczniów by do nich trafić.
    5) Tak łatwo można zniszczyć wszystko. Dbam ze wszystkich sił aby uczeń nic nie tracił, aby wymagać według jego możliwości i nie mniej.
    Uwielbiam uczyć coraz bardziej (24lata). Moi uczniowie zdali maturę z dużo wyższymi wynikami niż inne klasy.

    1. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

      Pani Jadwigo,
      dziękuję za wpis i serdecznie Panią pozdrawiam.

  4. Artur pisze:

    Niestety (?), ale z ponad połową punktów Credo wypadałoby mi się nie zgodzić.
    1. Według mnie muszę być gotów przekazać CAŁOŚĆ swojej wiedzy. Skąd mam wiedzieć, co będzie mu potrzebne? Jak mam o tym zdecydować?
    2. Rzeczywiście kilkuletni człowiek, może wiedzieć coś, czego ja nie wiem. Jednak jest dużo prawdopodobieństwo, że to zasób mojej wiedzy i doświadczeń jest większy. Nawet sporo większy. Co więcej, z wiedzą pozyskaną od niego poradzę sobie lepiej, niż on sam (właśnie dzięki zebranym doświadczeniom). Przecież na tym właśnie polega cała idea uczenia. Gdyby było tak, jak Pan pisze, to na cóż byłyby funkcje nauczyciela i ucznia?
    5. Nie katuję matematyką?! Jestem matematykiem. Znam na pamięć Inwokację, czytałem Starą Baśń i Ferdydurke. Znam dość dobrze historię i geografię. Na myśl mi nie przyszło, że zostałem „skatowany” Panem Tadeuszem! Wydaje mi się oczywiste, że człowiek najpierw musi posiąść wiedzę ogólną (czyż nie po to powołano licea ogólnokształcące, Ministrze Oświaty?), by móc świadomie podejmować decyzje o sobie, swojej przyszłości.
    Nie znam żadnego matematyka czy inżyniera, który chełpiłby się swoją niewiedzą na temat Słowackiego. Obserwuję setki „humanistów” z dumą – a przynajmniej bez cienia zażenowania – mówiących, że nigdy nie umieli matematyki!
    Panie Tomaszu! Chopin, jeśli chce uchodzić za człowieka wykształconego, musi znać podstawy matematyki!

    1. Jadwiga pisze:

      Oby Pan tylko czuwał nieustannie. Ciekawe dlaczego pojawiają się tacy chełpiący się?

    2. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

      Panie Arturze, święte Pana prawo nie zgadzać się ze mną. Byłoby nie do zniesienia, gdyby wszyscy myśleli tak samo.
      Nigdzie nie napisałem, że Pan czy jakikolwiek inny nauczyciel katuje uczniów matematyką. Mówiłem o sobie. Wspomniałem Chopina, gdyż podobno matematyki nie lubił. Co nie znaczy, że była mu niepotrzebna; na temat związków muzyki z matematyką istnieje zresztą ogromna literatura. Chociaż… Beethoven był ponoć beznadziejnym matematykiem (co pewnie źle świadczy o jego nauczycielu).
      W pełni się z Panem zgadzam, że człowiek wykształcony powinien znać matematykę. W jakim stopniu – to już zupełnie inna sprawa.

  5. Magda pisze:

    Podzielam. Będę śledzić, ochoczo.