Postaw na edukację

22.12.2015

Jak uniknąć świątecznej katastrofy

gdy wujek Kazik zaczyna o polityce

Jak uniknąć świątecznej katastrofy

Przed nami święta Bożego Narodzenia, a niektórym mróz chodzi po grzbiecie. Za oknem nie chodzi (wiadomo: globalne ocieplenie), za to po plecach owszem.

Dlaczego? Wyobraźmy sobie taką scenkę: 25 grudnia, rodzina zjadła świąteczny obiad, trwają odświętne pogaduchy, ktoś podjada ciasto, ktoś inny się wzbrania, bo nie chce utyć więcej niż zaplanował… A tu nagle wujek Kazik łup z grubej rury: – Wiecie, że Beata Szydło… Albo: – Słyszeliście, że Petru… Czy: – Uważam, że nauczyciele…

Nieważne, jakie poglądy ma wujek Kazik; niemal na pewno znajdzie się ktoś, kto ma przeciwne, a przy tym jest urodzonym polemistą: – No co ty opowiadasz, Kazik! Przecież…

A my – załóżmy, że to właśnie nam mróz chodził po grzbiecie – otóż my spędziliśmy dwa dni w kuchni, dziś przed południem kroiliśmy sałatkę, żeby była świeża, a teraz marzymy o odpoczynku w świątecznym nastroju i rodzinnej atmosferze. Zamiast tego mamy:

– Z tobą w ogóle nie da się rozmawiać!

– Ze mną?! To ty nikogo nie dopuszczasz do głosu!

Co możemy zrobić? Oczywiście, wyjść na spacer. Uczestnicy sporu nawet nie zauważą naszej nieobecności (chyba że będą chcieli herbaty, kiedy zaschnie im w gardle). Jednak w końcu będziemy musieli wrócić, bo, po pierwsze, ileż można spacerować po ciemku? Po drugie, wypada zaproponować gościom kolację.

Nie będę opisywał atmosfery, jaką zastaniemy po powrocie; łatwo ją sobie wyobrazić. Lepiej podsunę kilka pomysłów, jak nie dopuścić do świątecznych kwasów.

Nim jednak przejdę do owych pomysłów, podam dwie zasady, bez których moim zdaniem ani rusz.

Zasada pierwsza: przy świątecznym stole nie ma polityki ani żadnych innych tematów wywołujących złe emocje. Zasada druga: gdy ktoś zaczyna mówić na taki temat, reagujemy stanowczo i natychmiast.

Jeżeli wyjdziemy na chwilę, a po powrocie ujrzymy zaperzonych dyskutantów, wchodzimy im w słowo i przerywamy rozmowę.

A jeśli to my jesteśmy gośćmi? Dajemy pierwszeństwo gospodarzom. Gdyby jednak nie umieli zapanować nad sytuacją albo, co gorsza, sami podgrzewali dyskusję, interweniujemy. Jak? Oto cztery wspomniane wcześniej pomysły.

  1. Wujek Kazik: – A wiecie, Paweł Kukiz…

My: – …śpiewa kolędy? Kaziu, masz może jego płytę? Nie? To ja wam puszczę Mazowsze. Pośpiewamy razem?

  1. Wujek Kazik: – Słyszeliście, że Unia Europejska…

My: – Ani słowa o polityce! Jest Boże Narodzenie. Kto zacznie politykować, zapłaci dziesięć złotych (od razu stawiamy spodek na środku stołu jako karną skarbonkę). Kaziu, tym razem nie płacisz, ale następnym nie będzie zmiłuj!

Staramy się uzyskać poparcie reszty rodziny, co nie powinno być trudne. A potem, gdyby komuś się jednak wypsnęło, wspólnie zmuszamy delikwenta do zapłacenia kary; możemy ogłosić, że pieniądze te przeznaczymy na szlachetny cel.

  1. Ten sposób wymaga niewielkiego przygotowania intelektualnego, ale warto.

Wujek Kazik: – Uważam, że nauczyciele…

My: – A wiecie, że Szymon – pamiętacie, syn Jarka z Bogatyni – żeni się w maju? Jego dziewczyna jest z Kielc; chcą zamieszkać w Krakowie, bo…

I tak dalej, byle wciągnąć wszystkich w rodzinne opowieści.

  1. W tle rozbrzmiewa kolęda: Mędrcy świata, monarchowie, gdzie spiesznie dążycie…

Wujek Kazik: – Jak to gdzie? Do Niemiec albo do Szwecji. Oni wszyscy…

My: Kaziu, świetny pomysł! Zagramy w „Państwa, miasta”. Jacuś, przynieś kartki i coś do pisania…

Gra może być, oczywiście, jakakolwiek. Należy ją narzucić rodzinie, która zapewne będzie z początku protestować, lecz potem się wciągnie – i za rok będzie chciała zagrać w to samo. Świetnie, przecież gry towarzyskie integrują. A czy nie na tym – między innymi – polega magia świąt, że jesteśmy razem i cieszymy się swoim towarzystwem? Czego Państwu i sobie serdecznie życzę. Wesołych Świąt!

Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Artur pisze:

    Dyskusje o polityce towarzyszyły Polakom „od zawsze”. Czyż Polacy nie rozmawiali o racjach św. Stanisława vs księcia Bolesława? Czyż nie ekscytowali się kazaniami księdza Piotra? I kontrowersjami 3 maja? Nie mówiąc o czasach późniejszych. Co starsi z nas pamiętają przecież (wzięte z Mickiewicza) „długie nocne rodaków rozmowy”.

    A jednak jakimś sposobem nawet inteligentni ludzie dali sobie wmówić, że polityka to samo zło, o którym nie wypada mówić w czas odświętny. Wypada. Można, a nawet należy. Polityka to także nasza sprawa. Rzeczywiście są ludzie, dla których bardzo wygodne jest przekonanie, że „oni wszyscy tacy są”. Tymczasem nie odważymy się przecież tego samego powiedzieć o – choćby – nauczycielach. Są przecież dobrzy, uczciwi nauczyciele i są imitacje nauczycieli. Których większość? Są także politycy dbający o dobro wspólne, odpowiedzialni za Państwo i politycy widzący jedynie koniuszek swego nosa. Których większość?

    Czy czytelnicy tego bloga nigdy nie stanęli wobec sytuacji, w której musieli wysłuchiwać słów o „nauczycielach leniach i darmozjadach”? Czy wycofywali się wtedy z dyskusji, czy też bronili swoich racji?
    Nie dajmy sobie odebrać polityki, bo wtedy dajemy sobie odebrać Polskę. A to już na pewno temat godny czasu świątecznego.