Postaw na edukację

27.11.2015

Czy istnieje Nagroda Nobla dla nauczycieli?

Owszem. Milion dolarów, gdyby ktoś był zainteresowany

Czy istnieje Nagroda Nobla dla nauczycieli?

Nie jest to co prawda Nagroda Nobla sensu stricto, gdyż Komitet Noblowski nie dołożył kategorii „dla najlepszego belfra” do dziedzin już nagradzanych. Nazwano ją jednak „nauczycielskim Noblem”, gdyż pieniądze, a zapewne i prestiż, są podobne do tych ze Sztokholmu.

Wyróżnienie pachnie świeżością. W 2014 roku rezydujący w Dubaju biznesmen i filantrop indyjskiego pochodzenia, niejaki Sunny Varkey, ustanowił Światową Nagrodę Nauczycielską (The Global Teacher Prize). Varkey zajmuje się działalnością oświatową: jako biznesmen założył firmę GEMS Education, która prowadzi 130 szkół w dwunastu krajach świata, a jako filantrop powołał do życia fundację swego imienia – czy raczej nazwiska – i to ona przyznaje Nagrodę. (1)

Nie będę się o niej rozpisywał. Jej pierwsza edycja już za nami, lista kandydatów do drugiej zamknięta, a zgłoszenia do trzeciej dopiero w przyszłym roku. Ale jest też i dobra wiadomość: kto uważa, że zasługuje na tytuł najlepszego belfra świata, może po prostu wypełnić formularz i wysłać go do fundacji. Należy załączyć rozmaite zaświadczenia, artykuły w mediach itd. – im więcej, tym lepiej. Warto je gromadzić.

Jeśli dobrze życzymy bliźnim, możemy zgłosić kogoś, komu naszym zdaniem należy się takie wyróżnienie. Tak było w przypadku pierwszej laureatki, pani Nancie Atwell ze Stanów Zjednoczonych. Nominował ją któryś z jej byłych uczniów – a ona wciąż zachodzi w głowę, który.

Zapytacie Państwo, czym zasłużyła się Nancie Atwell, by wybrać ją spośród 1225 kandydatów i urządzić na jej cześć uroczystość z udziałem, cytuję: „Jego Wysokości Szejka Mohammeda bin Rashida Al Maktouma, Wiceprezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Premiera i Władcy Dubaju”? (Że nie wspomnę o obecności na rzeczonej pompie Billa Clintona oraz o milionie dolarów, który zostanie wypłacony laureatce w dziesięciu corocznych ratach.)

Otóż 25 lat temu Nancie Atwell założyła prywatną szkołę podstawową w liczącej 1200 mieszkańców dziurze o nazwie Edgecomb, zagubionej wśród wiejskich obszarów Maine, stanu wciśniętego między Atlantyk a Kanadę. Pani Atwell nazwała tę szkołę – a właściwie szkółkę (uczęszcza do niej plus minus 75 uczniów) – otóż nazwała ją Centrum Nauczania i Uczenia się. Czemu tak szumnie? Gdyż jej założycielka uważa, że zna metodę nauczania lepszą od dotychczasowych – i postanowiła nauczyć jej zainteresowanych nauczycieli z całego świata. (2)

Czy Nancie Atwell odkryła Amerykę? W wywiadzie udzielonym Corriere della Sera tak opisuje swoją metodę: „Małe klasy (16–18 uczniów, TM), żadnych testów standaryzowanych, praca z dzieckiem ‘jeden na jeden’. Zachęcamy dzieciaki do tego, by same wybrały książkę, którą najbardziej chcą przeczytać. Dajemy im czas i miejsce, by mogły to robić – w ciągłym dialogu z nauczycielem”. (3)

Oto główna innowacyjność szkoły: uczniowie sami wybierają lektury z tysięcy książek stojących w każdej klasie. Codziennie czytają i codziennie rozmawiają z nauczycielem o swoich lekturach. Są to rozmowy indywidualne, jeden na jeden.

Codziennie są też „warsztaty pisania”: dzieciaki same decydują o tym, co napiszą. Raz będzie to recenzja książki, innym razem opowiadanie czy wiersz. Teksty te są potem publikowane w szkolnym pisemku lub na stronie internetowej szkoły.

Efekt? Statystyczny amerykański uczeń czyta pięć książek rocznie; podopieczny pani Atwell – czterdzieści. 97% jej wychowanków trafia na uniwersytet – a przypomnę, że mówimy o wiejskiej społeczności w USA. Tyle statystyka.

Ważniejsze wydaje mi się inne osiągnięcie uczniów, podkreślane przez panią Atwell: otóż szybko stają się oni „autonomiczni w nauce”. To znaczy dojrzali. Nie trzeba nad nimi stać z kijem i marchewką, bo sami wiedzą, czego chcą.

Wierzę, że tak jest naprawdę – choć nie mam jak tego sprawdzić. Mimo to wierzę, gdyż dostrzegam w metodach pracy Centrum zasady, które są mi bliskie: indywidualne podejście do każdego dziecka, zaufanie, gotowość do słuchania, życzliwą obecność nauczyciela. Szkoła kładzie nacisk na budowanie wspólnoty – codziennie rano wszyscy uczniowie spotykają się ze wszystkimi nauczycielami, żeby zwyczajnie pogadać. Takie podejście musi dać efekty.

Dodatkowo pani Atwell zjednała mnie planami wykorzystania miliona dolarów nagrody. Zamierza ona przeznaczyć te pieniądze na: remont dachu szkoły, wymianę kaloryferów, a przede wszystkim – na zakup nowych książek dla uczniów. Bo chociaż za naukę w Centrum trzeba płacić, pieniędzy wciąż brakuje. Zresztą, opłaty są o dwie trzecie niższe od czesnego w innych prywatnych szkołach Maine.

Czy u nas też są tacy nauczyciele? Nie mam najmniejszych wątpliwości: są, i to mnóstwo. Może zgłosimy kogoś w przyszłym roku?

 Tomasz Małkowski

1 The Global Teacher Prize

2 The Center for Teaching and Learning

3 Bambini, leggete quello che volete. Così ho vinto il Nobel dei maestri

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.