Postaw na edukację

21.04.2015

„Ucz jak mistrz”

Czyli jak zostać wybitnym nauczycielem

„Ucz jak mistrz”

Takim jak John Keating, grany przez Robina Williamsa w Stowarzyszeniu Umarłych Poetów? Niekoniecznie.

W 2010 roku dziennikarze „Los Angeles Timesuzyskali od władz tamtejszego okręgu szkolnego – drugiego co do wielkości w Stanach – ocenę 6 tysięcy zatrudnionych tam nauczycieli (mierzono edukacyjną wartość dodaną dla ich uczniów). Gazeta opublikowała imienną listę wszystkich tych pedagogów, uszeregowanych od najbardziej do najmniej „efektywnych”. Jak pisze brytyjski „The Guardian”, z którego zaczerpnąłem tę informację, publikacja wywołała istne trzęsienie ziemi – co zresztą w LA nikogo nie dziwi, jako że to obszar sejsmiczny. (1)

Czytelnicy gazety dowiedzieli się, że najwyżej notowani nauczyciele uzyskują dwukrotnie lepsze wyniki nauczania od swoich kolegów uznanych za… dobrych (z kiepskimi nie warto ich porównywać). Na szczycie listy znalazła się niejaka Zenaida Tan ze szkoły podstawowej, do której chodzą głównie dzieci biedaków, często imigrantów. Rok w rok uczniowie pani Tan zaczynają naukę z niższą niż przeciętna znajomością angielskiego i matematyki, a kończą z wynikami powyżej średniej.

Czy Zenaida Tan została doceniona przez przełożonych? Czy ktoś skorzystał z jej doświadczeń? Gdzie tam. Dziennikarzowi „LA Times”, wyznała: „Nikt mi nie mówi, że jestem dobrą nauczycielką”. W raporcie o jej pracy dyrektor szkoły odnotował, że 3 razy spóźniła się na lekcję po przerwie. (2) Brzmi znajomo?

Inaczej niż John Keating, pani Tan nie wskakuje na ławkę ani nie każe uczniom wyrywać kartek z książek. Film z jej lekcji byłby raczej nudny. Jednak nie dla wszystkich.

Były nauczyciel (we własnej ocenie kiepski), Doug Lemov z Bostonu, postawił pytanie: Co sprawia, że jedni nauczyciele osiągają lepsze wyniki od drugich? Wziął pod lupę szkoły z najuboższych dzielnic; wybrał te, których uczniowie znakomicie wypadali w testach. Wyszukał w tych szkołach najlepszych nauczycieli, po czym sfilmował ich lekcje. Każde nagranie obejrzał wiele razy, minuta po minucie – zupełnie jak trener analizujący mecz. Wnioski?

Zdaniem Lemova, o sukcesie dydaktycznym decydują pozorne drobiazgi – proste techniki, które pozwalają nauczycielowi zapanować nad klasą, a uczniów zachęcają do aktywności. Na przykład: historyk zadaje pytanie o bezpośrednią przyczynę wybuchu I wojny światowej. Natychmiast zgłasza się jeden uczeń, chwilę później podnoszą się jeszcze dwie ręce. Nauczyciel wskazuje pierwszego ucznia, ten podaje poprawną odpowiedź. Świetnie. „Czy na pewno? – pyta Lemov. – A co z resztą klasy?”.

Na prowadzonych przez siebie warsztatach dla nauczycieli podaje wyniki badań: średni czas między końcem pytania a początkiem odpowiedzi to 1,5 sekundy. Tylko dla orłów. Pozostali tracą wiarę w siebie (i zainteresowanie przedmiotem). A gdyby ten czas wydłużyć?

Lemov pokazuje – i to po 2, 3 razy – filmik z lekcji prowadzonej przez dobrą jego zdaniem nauczycielkę. Kobieta zadaje pytanie, po czym spokojnie czeka na zgłaszających się do odpowiedzi. Przechadza się po klasie, zachęca uczniów uśmiechem. Jeśli oczekiwanie się przedłuża, nauczycielka powtarza pytanie. Na filmie widać kolejne podnoszące się ręce. Każdy uczeń ma szansę.

Inny filmik. Nauczycielka prowadzi rozmowę z 8-, 9-latkami. Stoi tak, by widzieć wszystkie dzieci. Nieustannie przerzuca wzrok z jednego ucznia na drugiego. Nieznacznym ruchem ręki ucisza kogoś, kto odezwał się niepytany. Co jakiś czas wchodzi między ławki. W pewnej chwili zatrzymuje się przy chłopcu, który nie uważa; dyskretnym gestem przywołuje go do porządku. Nie przerywa lekcji, nie strofuje, nie zawstydza dzieciaka przed innymi. Jej uczniowie z zapałem dyskutują o książkach. A są to – uwaga! – Afroamerykanie z dzielnicy nędzy, gdzie zasadniczo nikt niczego nie czyta.

Lemov uważa, że takiego podejścia można się nauczyć. W 2010 roku opublikował książkę Ucz jak mistrz (Teach Like a Champion), która w USA stała się pedagogicznym bestsellerem. Jej autor nie zgadza się z modnym od jakiegoś czasu pomysłem, by zwolnić 10% „najgorszych” belfrów. Woli zapytać: Jak zmienić „złego” nauczyciela w „dobrego”?

Bo według Lemova nikt nie rodzi się nauczycielem. Pedagog wcale nie musi mieć tego magicznego „czegoś”, co dyscyplinuje uczniów i przykuwa ich uwagę. Potrzebuje natomiast wiedzy, treningu oraz wymiany doświadczeń z innymi nauczycielami. Dlatego Lemov prowadzi warsztaty, a w swojej książce podaje „62 techniki, które wprowadzą uczniów na drogę do uniwersytetu”. Wszystkich, nawet tych z zaniedbanych środowisk.

Co Państwo na to?

 

1 The revolution that could change the way your child is taught

2 No gold stars for excellent L.A. teaching

 Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Basia, nauczycielka matmy w klasie VII i IV pisze:

    Świetny tekst. Dał mi sporo do myślenia i …do zastosowania! Natomiast nie zgadam się z tezą, że nikt nie rodzi się nauczycielem:). Jednak czasem się rodzą:).

  2. Urszula pisze:

    Ciekawe artykuły, warto przeczytać i wykorzystać wiedzę.

  3. Aga pisze:

    Faktycznie, często nie starcza cierpliwości na uaktywnienie zazwyczaj nieaktywnych. Pędzimy z ilością materiału, koncentrujemy się na zaplanowanej organizacji lekcji. A może trzeba wolniej. Czasem przecież mniej znaczy więcej. Więcej zainteresowanych tematem. Choćby o tego jednego więcej.

  4. Kingasa pisze:

    Przypomniały mi się zasady Oceniania Kształtującego

    1. margot pisze:

      Dokładnie – to czego uczyłam się mniej więcej sześć lat temu, tu ukazane jako niezwykłe novum

  5. Jarosław Pytlak pisze:

    30 lat moich obserwacji i doświadczeń zawodowych nauczyciela dyrektora szkoły zdają się wskazywać, że Lemov nie ma racji. Dobrzy nauczyciele, których znam, mają „to coś”. Słabym trening niewiele pomaga. Podzielam jednak pogląd (i stosuję w praktyce), że nie należy zwalniać najgorszych, tylko pomóc im stać się lepszymi. Pozornie paradoks, skoro „trening niewiele pomaga”. Można jednak tak zorganizować szkołę i tak ustawić w niej priorytety, aby wykorzystać silne strony także słabszych nauczycieli (każdy jakieś posiada!), a skompensować ich strony słabe. Skuteczność szkoły nie musi być prostą sumą skuteczności pojedynczych nauczycieli. Synergia czyni cuda!

  6. aspekt-ubezpieczenia pisze:

    Nauczyciele szybko wypalają się zawodowo, nie obchodzą ich ogólne wyniki nauczania szkoły, albo program nauczania pozbawia ich wykładania tego, czego by chcieli, więc takich czynników można wymienić sporo.

  7. Anna pisze:

    Dzień dobry lub dobry wieczór. Nie udało mi się znaleźć wspomnianej książki w języku polskim. Jest dostępna?

  8. marynka pisze:

    Podoba mi się 😉 Te dwie techniki wypróbuję na pewno; czy można prosić o więcej? Nie znalazłam polskiej wersji „Ucz jak mistrz” a z angielską stroną nie umiem sobie poradzić (mój angielski jest raczej bierny niż czynny 😉

  9. Łukasz pisze:

    Czytałem książkę Lemova i nawet skorzystałem z niektórych technik. Działają! I rzeczywiście poprawiają pracę w klasie. Już pierwsza z nich „No Opt Out” (którą dla samego siebie przetłumaczyłem jako „nie ma, że nie wiem”) urzeka swoją prostotą – ucznia, który na nasze pytanie odpowiada „nie wiem” nie pozostawiamy z tym problemem, tylko robimy wszystko, aby w końcu udzielił prawidłowej odpowiedzi.
    Może GWO postarałoby się o wydanie tej książki po polsku?

    1. marynka pisze:

      Zanim GWO wyda poproszę małą ściągę; nawet takie hasełka „nie ma, że nie wiem” wystarczą 😉 Już mi się trochę przejadły „metody aktywne” z arkuszami szarego papieru w roli głównej 😉

      1. Łukasz pisze:

        Służę uprzejmie, ale pozwolę sobie wymienić tylko te techniki, które mi najbardziej pomogły.
        „Right is Right” („Dobrze znaczy dobrze”) – na udzieloną przez uczniów odpowiedź nie odpowiadamy „dobrze”, jeśli nie jest ona pełna albo całkowicie poprawna, zamiast tego dopytujemy, naprowadzamy, motywujemy do wysiłku i dopiero, kiedy jesteśmy w pełni zadowoleni, możemy sobie pozwolić na pochwałę.
        „Wait Time” („Czas oczekiwania”) – kiedy chcemy, aby uczniowie zgłaszali się do odpowiedzi, nie prosimy o odpowiedź sekundę po tym, jak zadaliśmy pytanie i tylko trzy osoby zdążyły podnieść rękę, ale czekamy, a nawet prosimy o więcej, mówiąc: „niech podniesie rękę każdy, kto zna odpowiedź”, „nie wierzę, że tylko trzy osoby znają odpowiedź”, „poczekam jeszcze 10 sekund”.
        „100 Percent” (chyba nie trzeba tłumaczenia) – ta technika zmieniła moje życie, a brzmi ona: jeśli nauczyciel wydaje w klasie polecenie, to ma je wykonać 100 procent uczniów w 100 procentach. Na przykład, nie zaczynamy mówić, dopóki 100 procent uczniów nas nie słucha.
        „Strong Voice” („Siła głosu”) – zestaw technik dotyczących posługiwania się głosem w klasie, między innymi: nie mów za dużo (krótkie komunikaty), nie przegaduj uczniów, nie wdawaj się w dyskusje – nie odbiegaj od tematu, jeśli w klasie robi się coraz głośniej – ty mów coraz ciszej (cichszy głos jest niższy, a niższy głos brzmi poważniej).
        „Do It Again” („Jeszcze raz”) – jeśli uczniom lub jednemu uczniowi nie udało się wykonać jakiegoś polecenia w 100 procentach, każemy im/mu to zrobić jeszcze raz, może to dotyczyć zarówno odpowiedzi na nasze pytania, jak i wielu czynności nie związanych bezpośrednio z lekcją, np. uczeń rzuca swoją pracę domową na twoje biurko, oddaj mu ją i każ mu ją położyć jeszcze raz tak, jak należy.
        „Sweat the Details” („Czepiaj się drobiazgów”) – we współczesnej szkole nie zwracamy już uwagi na takie drobiazgi, jak równo ustawione ławki, schludny zeszyt, porządek na biurku, poprawność ortograficzna nie tylko na języku polskim. A powinniśmy…
        „No Warnings” („Bez ostrzeżenia”) – jeżeli uczeń złamał zasadę lub zachował się niewłaściwie, unikamy komunikatów typu: „jeszcze raz i dostaniesz uwagę” czy „ostatnie ostrzeżenie”, zamiast tego wyciągamy konsekwencje (na początek małe) natychmiast, bez ostrzeżenia.
        „Positive Framing” („Pozytywne obramowanie”) – jeśli poprawiasz błędy czy zwracasz uwagę na niewłaściwe zachowanie, rób to pozytywnie. Powiedz uczniowi, co ma zrobić, a nie – czego ma nie robić (zamiast: „przestań się odwracać do kolegi”, mów: „patrz na mnie”), nie podejrzewaj o złe intencje (zamiast „komuś się nie chciało wsunąć krzesła”, mów: „o-oł, ktoś zapomniał wsunąć krzesła”), wykorzystaj anonimowość (zamiast „Jędrek mnie nie słucha”, mów: „prawie wszyscy mnie słuchają, czekam na jedną osobę”). Jednocześnie unikaj dwóch rzeczy: pytań retorycznych („dlaczego nie słuchasz?”) i ewentualności („ja poczekam, aż przestaniecie gadać”, a jeśli nie przestanę?…).

        1. marynka pisze:

          Krótko, rzeczowo,zrozumiale; BARDZO DZIĘKUJĘ! zaczynam stosować od zaraz 😉

        2. Artur pisze:

          Trochę szkoda, że dyskutujemy o takich sprawach dopiero wtedy, gdy powołamy się na amerykańską książkę. A przecież w dużej części to są oczywistości – jak to w amerykańskich poradnikach. Łącznie ze „słodkimi drobiazgami” – przecież już Giuliani (znowu Amerykanin!) wiele lat temu pokazał, że to ma kluczowe znaczenie. Troszkę bym się poczepiał pozytywnego słodzenia – tego nie lubię nawet w stosunku do siebie. Chcę się dowiedzieć możliwie najprościej, co zrobiłem źle, a nie słyszeć „bardzo doceniam Twoją pracę, na pewno poświęciłeś dużo czasu na przemyślenie swoich tez itd. itd., chciałbym jednak, byś napisał to zadanie czytelnie, bo nie mogę się doczytać”.
          Dyskutowałbym też, czy rzeczywiście nie ma „urodzonych nauczycieli”. Myślę, że jak w każdym zawodzie – jeden jest świetny w swoim fachu i nie musi się tego uczyć, drugi po mozolnym doskonaleniu staje się świetny.

        3. Basia, nauczycielka matmy w klasie VII i IV pisze:

          Skopiowałam sobie, podzielę się z ludźmi w szkole. Dzięki, Łukasz!

  10. Małgosia pisze:

    Jestem za. Zawsze mówię uczniom, że bardzo się cieszę, że padła zła odpowiedź, albo, że czekałam na złą odpowiedź. Ta dobra powoduje, że przechodzimy dalej. A ta zła, powoduje, że nauczyciel musi się zatrzymać, dociec dlaczego padła zła odpowiedź, sprowokować do myślenia, dotrzeć do dobrej odpowiedzi.
    Podobnie jest gdy słyszę różne odpowiedzi, w tym dobrą. Nieraz muszę mrugnąć do ucznia, który odpowiedział dobrze, że jest OK, ale wielu odpowiedziało źle i muszę się zatrzymać.