Postaw na edukację

20.05.2016

Książki są cool

Czyli jak w innych krajach motywuje się do czytania

Książki są cool

„Po co mi Lalka czy Dziady, jak idę na medycynę / na ekonomię?”, „Po co mam tracić czas na 3 tomy Trylogii, jeśli chcę pracować w banku?”, „Po co analiza wierszy, jak przejmuję po ojcu cukiernię?”, „Z czytania książek nie będę mieć pieniędzy”, „Ja jestem na biol-chemie, lekturę przeczytałem z musu, nie obchodzi mnie postępowanie Wertera i jego postawa” – wobec tych  pytań i przekonań młodych ludzi większość nauczycieli pozostaje bezradna. Czy tak musi być?

Po skuteczne praktyki w kształceniu młodych czytelników warto sięgnąć do doświadczeń innych krajów, osiągających znacznie lepsze od nas wyniki w rozwiązywaniu problemów z niechęcią uczniów wobec literatury.

Przede wszystkim trzeba jednak wiedzieć, które grupy są zagrożone nieczytaniem i je właśnie otoczyć szczególną troską. Do tych odchodzących od lektury należą głównie: chłopcy, dzieci w wieku 10–13 lat, uczniowie z rodzin o niskim statusie ekonomicznym i ubogim kapitale kulturowym, a także ci mający problemy z biegłością czytania, a co za tym idzie – z odczuwaniem przyjemności z samodzielnej lektury.

Wyrównywaniu szans tych ostatnich na poziomie wczesnoszkolnym poświęcony jest znakomity program „Reading Recovery”, który zainicjowała w Nowej Zelandii Marie Clay kilkadziesiąt lat temu, a teraz – dzięki dotacjom ministerstw edukacji – obejmuje tysiące uczniów w Europie, USA i Australii. Niestety nie u nas.

Z kolei z myślą o 10–13-latkach w Sztokholmie zbudowano bibliotekę TioTretton, do której nie mają wstępu ani maluchy, ani nastolatki od 14 lat wzwyż, ani dorośli – z wyjątkiem animatorów kultury. To budynek zaprojektowany na podstawie opisów dzieci o wymarzonym miejscu, w którym chciałyby spędzać czas. Dzieci czytają książki, siedząc na wielkich, miękkich pufach lub leżąc na specjalnych konstrukcjach drabinek, biorą udział w zajęciach teatralnych, nagrywają piosenki, przebierają się za ulubionych bohaterów. Czytanie ma dla nich smak przygody.

O tym, jak ważne jest tworzenie przestrzeni sprzyjającej czytaniu, można przekonać się w angielskich szkołach. W tych, które oglądałam, w każdej klasie i na każdym korytarzu były kąciki czytelnika, fotele, pufy lub kanapy, a przy nich – otwarte półki lub kosze pełne kolorowych książek, które każdy mógł zabrać do domu bez pośrednictwa bibliotekarza, rewersów, terminów oddania. Ważniejsza od obaw, czy książka wróci na półkę, jest troska o wyrobienie nawyku czytania, przyciągnięcie uwagi dzieci do kolorowej okładki, oswojenie ich z samodzielnym wyborem książki, zarażenie przyjemnością czytania, pokazanie, jak ważne jest stworzenie sobie kącika do czytania również w domu.

Wszelkie kampanie czytelnicze prowadzone przez instytucje państwowe w krajach anglosaskich i skandynawskich, przede wszystkim przez ministerstwa odpowiedzialne za edukację, służą dwóm celom. Po pierwsze, kreują modę na czytanie, tworzą atmosferę sprzyjającą rozwijaniu się pozytywnych postaw wobec literatury; po drugie, stanowią wzór przenoszony na grunt szkolny w postaci systematycznych działań lokalnych.

Te pierwsze to na przykład popularne w wielu europejskich krajach imprezy Narodowego Dnia Książki, a także akcja „Całe miasto czyta”, inspirowana amerykańskimi inicjatywami „One Book, One Community model”. Tak zwane „Sztokholmskie czytanie” od dekady, corocznie angażuje wielu ludzi. Pomysł polega na tym, że mieszkańcy stolicy czytają tę samą książkę – dzieło literatury najnowszej, niezaszufladkowane w kategoriach „arcydzieła”, zachęcające do samodzielnych przemyśleń i interpretacji – a następnie spotykają się na rozmaitych forach, aby o niej dyskutować. Przeniesione na grunt szkolny akcje „School Book Day” integrują całą społeczność. Corocznie książkę wybieraną z nowości literackich czytają wszyscy uczniowie w danej placówce, ich rodzice, nauczyciele (także biolodzy, wuefiści, matematycy), dyrekcja i pracownicy administracji. Dyskutują, tworzą przedstawienia, piszą o niej, organizują konkursy.

Z kolei z myślą o niechętnych literaturze chłopcach w Anglii, Irlandii, Szwecji od lat realizuje się program „Premier League Reading Stars” (Pierwsza liga czytających gwiazd). Kadra narodowa piłkarzy aktywnie – w mediach i na spotkaniach bezpośrednich – włącza się do akcji popularyzacji czytelnictwa wśród młodych kibiców. W 2014 roku przeprowadzono badania wśród uczestników projektu w Wielkiej Brytanii. Okazało się, że podwoiła się liczba dzieci, które zadeklarowały, że bardzo lubią czytać, ponad dwukrotnie wzrosła liczba tych, które czytają codziennie, jedna trzecia zapisała się do biblioteki, połowa stwierdziła, że po udziale w programie ma swojego ulubionego autora, a blisko dwie trzecie uczestników powiedziało, że widok czytających piłkarzy z pierwszej ligi zdecydowanie zachęcił ich do częstszego czytania. W Szwecji powołano nawet Narodowego Trenera Czytelnictwa. W Radzie Kultury uznano bowiem, że to właśnie trenerom, mającym u lubiących sport młodych ludzi autorytet, należy powierzyć zadanie rozbudzania apetytu na czytanie. Oczekuje się od nich, że będą mieć zawsze książki w sportowej szatni, powinni o nich rozmawiać z zawodnikami, przekonywać, że czytanie jest cool. „Pierwsza liga czytających gwiazd” – przeniesiona do szkół – sprowadza się do tego, że zawodnicy ze szkolnej reprezentacji, wykorzystując swój autorytet najlepszych sportowców, promują czytanie wśród młodszych kolegów poprzez rozmaite zabawne bądź poważne akcje.

W Finlandii, kraju edukacyjnego sukcesu, eksperci tłumaczą wysoką pozycję w badaniach PISA między innymi promowaniem przez szkoły czytania nieutylitarnego, dla przyjemności, wzmacniającego kompetencje kulturowe i społeczne. Świadome tych zależności fińskie Ministerstwo Edukacji i Kultury szczodrze dotuje liczne organizacje prowadzące akcje typu „Autor w każdej szkole” czy wydające czasopisma literackie dla dzieci i młodzieży.

W Polsce również jest wiele wartościowych kampanii czytelniczych i festiwali literackich. Warto byłoby nie tylko je wspierać, ale także adaptować do szkolnych warunków.

Badania edukacyjne, tak ogólnopolskie, jak i międzynarodowe, wskazują bowiem jednoznacznie na ogromny wpływ postaw poszczególnych uczniów wobec czytania na ich osiągnięcia (z wszystkich przedmiotów, nie tylko z języka ojczystego), pokazują też proporcjonalny wpływ wskaźników czytelnictwa literatury pięknej na PKB danego kraju, czyli na wzrost gospodarczy, na dobrobyt. Zadziwiające, że u nas nie docenia się tych faktów.

Z pewnością sytuacji nie poprawi planowana długa lista lektur obowiązkowych i lekceważenie potrzeb i barier czytelniczych „cyfrowych tubylców”. Naiwnością jest zarówno oczekiwanie, że uczeń przymuszony do czytania XIX-wiecznych arcydzieł (w praktyce – ich streszczeń) po maturze sięgnie po książkę, tak jak i sądzenie, że pozostawiony sam z trudnym problemem polonista, który dotychczas nie potrafił wyegzekwować przeczytania w ciągu roku kilku tytułów obowiązkowych, skutecznie zmotywuje uczniów do lektury kilkunastu, i jeszcze zachęci do czytania poza przymusem lekturowym.

 

dr hab. Anna Janus-Sitarz prof. UJ

Literaturoznawca i dydaktyk literatury; profesor UJ w Katedrze Polonistycznej Edukacji Nauczycielskiej; kierownik Centrum Badań Edukacyjnych i Kształcenia Ustawicznego na Wydziale Polonistyki UJ; przewodnicząca Komisji Edukacji przy Komitecie Nauk o Literaturze PAN. Autorka książek: „Groteska literacka. Od diabła w Damaszku po Becketta i Mrożka”; „Lekcje teatru”; „Przyjemność i odpowiedzialność w lekturze. O praktykach czytania literatury w szkole”; „W poszukiwaniu czytelnika. Diagnozy, inspiracje, rekomendacje”; współautorka podręczników do szkoły ponadgimnazjalnej; redaktor naukowy serii wydawniczej Edukacja Nauczycielska Polonisty. Od lat popularyzuje skuteczne metody motywowania młodych ludzi do lektury.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Małgorzata pisze:

    Super. Naprawdę fajne pomysły. Proszę za rok zapytać o efekty.