Postaw na edukację

25.06.2015

Mali geniusze

„Wszystko, co chciałbyś wiedzieć i nie boisz się zapytać”

Mali geniusze

Do Janusza Weissa (nazwę jego audycji pozwoliłem sobie zacytować w tytule) napisała mama 6-letniej Zosi. Dziewczynka odbiega od normy: czyta, pisze, liczy i zna tabliczkę mnożenia. Zdaniem psychologa osiągnęła poziom intelektualny dziecka ośmio-, dziewięcioletniego – tymczasem we wrześniu pójdzie do pierwszej klasy.

Mama zachodzi w głowę, co począć z taką Zosią. Szukać zajęć pozaszkolnych? Edukować w domu? (Licho nadało, chciałoby się powiedzieć. Nie mogło się urodzić normalne dziecko?).

Janusz Weiss zadzwonił do dwóch kompetentnych osób, po czym puścił na antenie rozmowy z nimi, jedną po drugiej. (1) Ja zrobię inaczej: pozwolę im mówić na zmianę.

Oto dramatis personae (w porządku alfabetycznym):

Joanna Dębek, rzecznik MEN

prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, ekspert zajmujący się dziećmi uzdolnionymi matematycznie

Zaczynamy.

Janusz Weiss: Rodzice obawiają się, że Zosia będzie się nudziła w szkole.

Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: No, będzie.

Joanna Dębek: Na miejscu rodziców bym się nie obawiała.

Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: Nauczycielka, stojąc przed dziećmi, musi uczyć te słabiutkie i te przeciętne, a te świetne…

Joanna Dębek: Nie zakładajmy z góry, że dziecko będzie się nudziło. Rolą nauczyciela jest to, aby dopasować program do indywidualnych potrzeb dziecka.

Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: Są badania, opublikowałam je dwa lata temu. Co czwarte dziecko idące do szkoły jest super uzdolnione matematycznie. Wie pan, że po ośmiu miesiącach nauki szkolnej dzieci przestają manifestować swoje uzdolnienia?

Joanna Dębek: Ważne, aby rodzice spotkali się z nauczycielem, pokazali wyniki badań [psychologicznych] i obserwowali, w jaki sposób dziecko reaguje na szkołę, jak jest traktowane.

Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: Większość pierwszoklasistów to są dzieci w szeroko pojętej normie. Dla tej większości jest ułożony program. Wszyscy tak samo, wszyscy w ten sam sposób, wszyscy w tym samym czasie.

Joanna Dębek: Nic nie działa lepiej niż rozmowa z wychowawcą, z pedagogiem czy z dyrektorem. Program i organizacja zajęć w szkole powinny powstawać przy współpracy z rodzicami. Natomiast chęci rodziców też są niezwykle ważne.

Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: Organizuję w Polsce takie wyspy szczęśliwości pedagogicznej. Dla dzieci uzdolnionych matematycznie, żeby nie rozleniwiać ich umysłu, co jest zbrodnią pedagogiczną.

Joanna Dębek: Cieszę się, że rodzice, którzy do pana napisali, wydają się rodzicami zaangażowanymi w życie szkolne swojego dziecka. Życzylibyśmy sobie, aby więcej było takich rodziców.

To w końcu co z tą Zosią: będzie się nudziła czy nie będzie?

Postawię inne pytanie: A gdyby tak Zosia mieszkała w Nowym Jorku? Wyobraźmy ją sobie: chodzi do amerykańskiego przedszkola, we wrześniu zacznie pierwszą klasę… Jakie możliwości stworzy jej tamten system?

Otóż mama Zosi na pewno wiedziałaby, że Wydział Oświaty Miasta Nowy Jork prowadzi bezpłatne, miejskie (citywide) i dzielnicowe (district) programy dla „Uzdolnionych i Utalentowanych” (Gifted & Talented). Każdy rodzic może zgłosić dziecko do testu kwalifikującego (cokolwiek sądzimy o testach). Zosia zdałaby go w styczniu bądź lutym tego roku; mamy prawo sądzić, że zostałaby uznana za wybitnie zdolną i jako taka kwalifikowałaby się do programu miejskiego. Rodzice posłaliby ją do jednej z pięciu szkół przeznaczonych dla takich właśnie dzieci albo, gdyby zabrakło miejsc – co się zdarza – do którejś z wybranych szkół dzielnicowych. Jedne i drugie mają rozszerzone oraz przyspieszone programy nauczania. (2)

Co dalej? To zależy od Zosi. Jedno jest pewne: w Stanach chuchają na młode talenty, także te z zagranicy. Ostatnio furorę zrobił tam 17-letni Harold Ekeh, który jako 8-latek przyjechał z Nigerii. Jego rodzice przenieśli się do USA, by umożliwić dzieciom lepszy start. Harold wykorzystał szansę. Ponieważ w tym roku kończy szkołę średnią, wysłał dokumenty do ośmiu najlepszych amerykańskich uniwersytetów (plus kilku innych, tak na wszelki wypadek). Przyjęły go wszystkie. Harold skłania się ku Yale (chce zostać neurochirurgiem). (3)

W ten sposób Stany Zjednoczone zyskały kolejnego wybitnie zdolnego i pracowitego człowieka. Dołączy do tysięcy innych. Czy po studiach wróci do Nigerii? Wątpię. Amerykanie zrobią co w ich mocy, żeby go zatrzymać. Tak działa tamtejszy system. Dodajmy: system nie bez wad, o czym już pisałem.

A nasz? Lepiej przy nim nie majstrujmy, bo jeszcze zepsujemy. Zosia spokojnie zda maturę, pojedzie na studia do Princeton i zrobi karierę w Stanach. My zaś powiemy z dumą, że kolejna Polka przebiła się za oceanem. Jest świetnie.

1 Dzieci z trudnościami mają wsparcie. A zdolne?

What are your options?

3 N.Y. teen accepted by all 8 Ivy League schools

 Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Radosław pisze:

    Ilekroć czytam wypowiedzi p. Dębek, nie mogę się nadziwić, co osoba o tak… skromnych w sumie możliwościach intelektualnych robi w ministerstwie. I to w tak ważnym ministerstwie jak MEN (ważnym nie dla polityków, dla nich ważne jest MON, MSZ i MSW). A jak pomyślę, że drugą wiceminister od edukacji jest p. Augustyn (dosłownie zmasakrowana przez Roberta Mazurka w dzisiejszym Plus Minus, dodatku do „Rz”), to naprawdę chcę mi się płakać. Mój syn idzie od września do szkoły. Liczy do tysiąca, dodaje i odejmuje na dużych liczbach, operuje procentami. A do grudnia będzie się uczył liczyć do… trzech. Ale – jak twierdzi pani wiceminister – „nie zakładajmy z góry, że dziecko będzie się nudziło”.

  2. Ania pisze:

    Miałam (mam?) takie dziecko. Dziś skończyło trzecią klasę podstawówki. Wystaje powyżej klasy ale już nie tak jak na początku a i tak uważam, że to moja zasługa (pośrednio pani Profesor G-K ponieważ znam i popieram). Szkoła równa…do dołu niestety.

    1. Zosia pisze:

      Zgadzam się z Anią. Moje dziecko w bardzo wczesnym dzieciństwie zasypiało z ukochaną encyklopedią. Szkoła bardzo szybko ostudziła w nim zapał do zdobywania wiedzy. Przypięto mu łatkę dziwaka (wchodził pod ławkę, gdy się nudził), do tego dysleksja, którą leczono przepisywaniem całego zeszytu do polskiego w 4 klasie. Szybko stał się uczniem „dostatecznym”. Jasne, można powiedzieć leń i nieuk. Ja tylko żałuję, że przez 8 lat dotychczasowej edukacji nie znalazł się nikt, kogo syn mógłby nazwać mistrzem i przewodnikiem.