Patrzę sobie na moje ostatnie wpisy i ze zdumieniem spostrzegam, że od miesiąca ani razu nie zacytowałem pani minister. Czyżbym przeoczył jakiś jej bon mot? Skądże znowu. Były święta, pozwoliłem sobie i Państwu na chwilę oddechu. Czas nadrobić zaległości.
W listopadzie pani minister była uprzejma zapowiedzieć: „W przyszłym roku nauczyciele będą zarabiać tyle samo, co w tym”. Jest ich prawie 600 tysięcy, dodała, więc nawet niewielka podwyżka to wielkie wydatki.
Święta prawda. Gdyby tak każdemu belfrowi podnieść pensję o złotówkę i przemnożyć przez 12 miesięcy, wychodzi ponad 7 milionów. Ci nauczyciele to studnia bez dna.
Od listopada pani minister zmieniła zdanie. Dlaczego? Że strawestuję klasyków: Widmo krąży po Polsce – widmo wyborów. Na początku marca szefowa wszystkich belfrów porozmawia z ZNP o podwyżkach.
Na razie przypomina niewdzięcznikom spływające na nich od 10 lat dobrodziejstwa: „Dosypaliśmy do systemu 15 miliardów złotych, a w tym czasie liczba uczniów zmalała o ponad milion, a liczba nauczycieli spadła o ponad 32 tysiące, więc mamy znacznie więcej pieniędzy w systemie przy mniejszej grupie uczniów i nauczycieli”. (1)
Nie od dziś zachwyca mnie polszczyzna szefowej polskiej edukacji, ale nie w tym rzecz. Pieniądze popłynęły do szkół wartkim strumieniem, nauczyciele mają coraz mniej do roboty, tymczasem pani minister wciąż użera się z tą najbardziej chyba roszczeniową grupą zawodową w naszym pięknym kraju. Nie dość, że ZNP żąda kilkunastu procent podwyżki, a „Solidarność” grozi strajkiem, to jeszcze jakieś gryzipiórki wyciągają dane OECD, że niby polscy nauczyciele pod względem zarobków wloką się w ogonie tej organizacji.
Czysta manipulacja, co zaraz udowodnię. Weźmy raport OECD za rok 2011, poświęcony nauczycielom gimnazjów. (2) Czemu żaden pismak nie raczy wspomnieć, że nasi zarabiają prawie 8 razy więcej od belfrów z Indonezji? Że zazdroszczą nam Estończycy, Słowacy, Węgrzy, a nawet Argentyńczycy?
Autorzyny wynajdują za to jakieś sumy w dolarach, wyliczone według Bóg wie jakiego wskaźnika PPP ukazującego niby relację między wynagrodzeniem a kosztami życia. I obrzucają błotem rodzimą edukację: polski nauczyciel gimnazjum zarabia 18 806 dolarów rocznie, gdy średnia w OECD to prawie 40 tysięcy. Po czym dobijają władze resortu: Niemiec dostaje ponad 64 tysiące, a Luksemburczyk 100 tysięcy.
I dobrze. Skoro chcą im głupki płacić, to niech płacą. My za to mamy świetne wyniki w testach, kształcimy lekarzy dla całej Europy, a pół świata zachwyca się naszymi budowlańcami. Tylko ci wiecznie niezadowoleni nauczyciele…
Jeden taki napisał na wigilijnym czacie: „Jestem nauczycielem kontraktowym. Moja wypłata to 1675 zł. Jak żyć, Pani Minister!???”
Jak to jak? Skromnie i oszczędnie. Przykręcić ogrzewanie, wcześniej gasić światło, mniej jeść… Zresztą, z jakiej niby racji pani minister miałaby kogokolwiek uczyć? Dziś zajmuje się edukacją, a jutro – któż to może wiedzieć?
Zdradzę Państwu tajemnicę: mam pomysł, żeby i wilk był syty, i owca cała. Wspomniałem w tytule o trzech groszach; warto je obiecać nauczycielom. Mnożymy te 3 grosze przez – niech będzie – całe 600 tysięcy belfrów, wynik przez 12 miesięcy… I mamy: 216 000 złotych na rok. Budżet jakoś to udźwignie, a ile frajdy dla nauczycieli! Bo, jak mówi przysłowie, grosz do grosza, a będzie kokosza. Kto jak kto, ale nauczyciele przeciwko mądrości narodu buntować się nie powinni.
1 Nauczyciele chcą podwyżek. Rząd: pieniędzy jest więcej, a nauczycieli mniej
2 Teachers’ salaries (Education at a Glance 2013 – OECD 2013)
Tomasz Małkowski
Jeśli chodzi o zarobki nauczycieli to ja zastanawiam się jak to jest z tą Unią. Wszystko trzeba dostosować do wymogów Unii. Wszystko do prawa Unijnego. Ceny paliwa jak w Unii. Ceny w sklepach jak w Unii. Jak za dużo dymisz to kara. Jak za dużo produkujesz to kara. Jak za dużo sprzedajesz to kara. A jak mało zarabiasz to co? Jeśli wszystko ma być dostosowane do Unii, to ja chcę zarobków jak w Unii.
Pani Małgosiu, trochę ciszej!
Bo się dowiedzą, że za mało Pani zarabia – i kara!
Ja nie napisałam, ze zarabiam za mało. Ja napisałam, że chcę zarabiać tak jak w większości krajów Unii Europejskiej. Nie moja wina, że tam zarabiają więcej. Wyprzedzamy tylko Rumunię i Bułgarię.
12 groszy tylko nie płacz proszę, 12 groszy w zębach Ci przynoszę … to dopiero byłaby rozpusta i do tego reklama gotowa