Postaw na edukację

18.12.2014

Pani minister mięknie po liście do rodziców

Ale czy ją przeproszę? Wątpię

Pani minister mięknie po liście do rodziców

W dzieciństwie wpojono mi szacunek dla drugiego człowieka. „Jeśli nie miałeś złych intencji, a jednak sprawiłeś komuś przykrość, przeproś” – powtarzali moi wychowawcy.

Minister edukacji kieruje się zapewne innymi wartościami, bo dostrzec wyrządzonego zła nie potrafi, przepraszać ani myśli i w ogóle podkreśla, że efekt jej listu będzie dobry. Mowa, rzecz jasna, o liście do rodziców w sprawie opieki nad dziećmi w przerwie świątecznej. (1)

List jest krótki, ledwo 11 zdań (plus dwunaste „Serdecznie pozdrawiam”), mimo to sklecony topornie i z błędami, np. prośba o kontakt telefoniczny w „dni codzienne” – a są inne?

Mniejsza zresztą o formę, w końcu kto by tam wymagał od ministra edukacji narodowej pisania bez błędów. Skupię się na samej idei oraz treści listu, bo tam są dopiero kwiatki.

Minister zwraca się nie do podwładnych, lecz do „Drogich Rodziców i Opiekunów”. Jeśli zliczymy ich wszystkich, z babciami, dziadkami i innymi krewnymi włącznie, otrzymamy zdecydowaną większość populacji dorosłych Polaków. List skierowany jest zatem – powiem górnolotnie – do większości narodu. I cóż mówi?

Uświadamia w pierwszym zdaniu: „Pamiętajcie, że macie prawo, by nauczyciele zaopiekowali się Waszym dzieckiem podczas przerwy świątecznej”. Dalej zaś wyjaśnia, jak to prawo wyegzekwować.

Czy minister ma jakiś kłopot z informowaniem swoich podwładnych? Nie. W listach do „dyrektorów szkół podstawowych i gimnazjalnych, kuratorów i organów prowadzących” zwróciła im uwagę „na obowiązek zaopiekowania się dziećmi w dniach wolnych od nauki”. Jak rozumiem, pisma dotarły do adresatów. Każdy dyrektor musi wypełnić polecenie pani minister. Po co więc pisać do narodu?

Żeby mu się przypodobać. Nie-nauczyciele zazdroszczą belfrom długich ferii? No to łup: „Przerwa świąteczna (…) nie jest czasem wolnym od pracy dla nauczycieli. Wolne, tak jak wszyscy, nauczyciele mają jedynie w dni świąt”.

Minister szefuje wprawdzie nauczycielom, ale stoi po stronie zwykłych zjadaczy chleba: w wolne dni dyrektorzy mają „obowiązek zorganizować w szkole zajęcia opiekuńczo-wychowawcze oraz poinformować Was o możliwości udziału uczniów w tych zajęciach”.

Myli się pani minister, z czego wynika, że nie zna prawa oświatowego. Szkoła nie ma obowiązku organizowania dzieciom opieki w czasie przerwy świątecznej. Musi ją zapewnić jedynie w dodatkowe dni wolne od nauki – w tym wypadku 2 i 5 stycznia (o ile dyrektor zafundował uczniom labę). I co z tego? Szefowa wie lepiej.

Przekaz listu jest zatem taki: dyrektorzy mają obowiązek, ale go nie wypełniają. Ani oni, ani nauczyciele nie informują Was o Waszych prawach. Dlaczego? Bo chcą mieć wolne, lenie patentowane. Myślą tylko o przywilejach, na dzieciach w ogóle im nie zależy. Ale przebrała się miarka! Powiem Wam, jakie macie prawa. Dzwońcie, przysyłajcie maile do ministerstwa. Razem ich pokonamy!

Nic dziwnego, że oświatowa „Solidarność” odebrała pismo pani minister „jako próbę dyskredytacji zawodu nauczyciela w oczach opinii publicznej” oraz „konfliktowanie rodziców i nauczycieli”. W podobnym duchu wypowiedział się ZNP.

Żeby była jasność (to chyba ulubiony zwrot pani minister): Jestem za tym, by w dni wolne od nauki szkoła zapewniła opiekę tym dzieciom, które jej potrzebują. Niech nie siedzą w domu ani nie szwendają się po ulicach. Jednak zyskiwanie popularności przez szczucie społeczeństwa na nauczycieli uważam za po prostu niemoralne.

Ba, cóż ja wiem o moralności? Niemoralne jest to, co szkodzi politykowi i jego partii. Zwłaszcza gdy zbliżają się wybory.

Liczba uprawnionych do głosowania to ponad 30 milionów osób. Nauczycieli są 662 tysiące. Prosty rachunek, prawda?

W szkołach zawrzało, ale pani minister poszła w zaparte. „To, że mój list wywołał taki niepokój nauczycieli i wielką radość rodziców, pokazuje, że świat nie jest taki kolorowy”. No tak, tęczowe barwy widzą tylko nauczyciele, którzy obrastają w tłuszczyk na ciepłych posadkach w oświacie.

Po tygodniu szefowa resortu jakby zmiękła: „Nie miałam żadnych złych intencji, pisząc ten list. Ja tylko chciałam…”. Właśnie, chciała dobrze, a belfrzy na nią jak kozy na pochyłe drzewo. Taka Anna Sosna na przykład. Nauczyciel Roku 2011 i laureatka Nagrody Ministra Edukacji Narodowej (2011) kąsa rękę, która ją karmi. Śmiała napisać do pani minister, że „stosowne w tej sytuacji byłyby przeprosiny”. Przeprosiny? A niby za co?

Pani Aniu, jeśli minister Kluzik Rostkowska przeprosi nauczycieli za swój list, to – mówię poważnie – tu na tym blogu ja też ją przeproszę. Za to, że źle ją oceniłem. Mam bowiem wrażenie, że ten rodzaj szacunku dla drugiego człowieka, o którym pisałem na początku, jest jej zupełnie obcy. Co odnotowuję z wielką przykrością.

1 MEN. List do rodziców i opiekunów

Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. ala pisze:

    Który to już urzędnik w tej ekipie, bez kwalifikacji zawodowych, zresztą światopoglądowych też. Co prawda tylko krowa nie zmienia poglądów, a p. Kluzik – jakaś tam, niej jest przecież krową, więc poglądy zmienia jak na „polityka” przystało.

    1. Malwina pisze:

      Jeżeli chodzi o kwalifikacje zawodowe, to pani Kluzik nie ma nawet chęci, żeby się rozwijać. Podczas wigilijnego czatu z nauczycielami Joanna Spandel zadała dosyć kąśliwe (ale może całkiem słuszne) pytanie: „Czy nie uważa Pani, że przydatne byłoby zdobycie przez panią wykształcenia pedagogicznego i odbycie praktyki szkolnej? Oferuję pomoc jako opiekun ewentualnej praktyki.” A ministra na to: „Nie, dziękuję za propozycję”. Całą rozmowę ministry z nauczycielami można przeczytać tutaj: http://edukacja.net/art/index.html/_/wydarzenia/czat-z-minister-edukacji-narodowej-joann%C4%85-kluzi-r1928

  2. Artur pisze:

    Bardzo bym dyskutował z tezą „Jestem za tym, by w dni wolne od nauki szkoła zapewniła opiekę tym dzieciom, które jej potrzebują”. Dlaczego miałoby to być zadaniem szkoły? I w jakich sytuacjach?
    Sytuacja wygląda tak, że najpierw zatrudnia się pracownika o wysokich kwalifikacjach, często z kilkoma fakultetami – a potem sprowadza się go do roli baby-sitter. To tak, jakby zatrudnić inżyniera w fabryce jako stróża nocnego.

    Analogiczna sytuacja jest już w przypadku świetlic. Treść rozporządzenia brzmi ” Dla uczniów, którzy muszą dłużej przebywać w szkole ze względu na czas pracy ich rodziców (…) szkoła organizuje świetlicę.” Czy to oznacza, że szkoła ma organizować świetlicę na nocne zmiany – gdy rodzic pracuje? A co wtedy, gdy rodzic pracuje za granicą i nie ma go przez tydzień?

    Odrywanie dzieci na siłę od domu i przekonywanie, że opieka nad dzieckiem to problem szkoły, a nie rodzica niszczy rodzinę.

    1. Malwina pisze:

      Moim zdaniem jeżeli w przerwie świątecznej w ogóle miałyby być organizowane dodatkowe zajęcia, to prowadzić je powinni tylko chętni nauczyciele, którzy za swoją ponadprogramową pracę otrzymywaliby dodatkowe wynagrodzenie.

  3. OlaM pisze:

    A ja jutro idę do pracy na dyżur. Sama się zdeklarowalam, a moje córeczki zostają w domu. Przykro mi, że ktoś mi to nakazuje. My Nauczyciele mamy poczucie obowiązku, bez zbednych obraźliwych komentarzy

  4. Radosław pisze:

    Giertych i Legutko chyba aż tak w nauczycieli nie uderzali jak niemiłościwie nam panująca ministra Kluzik-Rostkowska. Zapewne część rodziców nie darzy zbytnim szacunkiem nauczycieli (przecież wiedzą lepiej, jak uczyć) i pani minister tę niechęć umiejętnie podkręca. Założyła, że będzie tym dobrym szeryfem, który stanie na czele rodziców do walki z wydawcami-krwiopijcami i nauczycielami-obibokami. I to zapewni jej głosy wyborców. Mam nadzieję, że nie zapewni i za rok o pani minister mało kto będzie pamiętał. Swoją drogą zawsze dziwiło mnie, że tak kluczowe resorty jak edukacja i służba zdrowia zazwyczaj zarządzane są przez osoby niekompetentne i z politycznego nadania.

  5. Magda pisze:

    Pozostały p. Ministrze jeszcze ferie, wiosenna przerwa świąteczna i wakacje- rodzice też będą wtedy mieli problem z zagospodarowaniem wolnego czasu swoich pociech. Raczej stwierdzam fakt, bo ironia już dawno znikła z naszego życia.
    Nawet sił na stosowne do czasu życzenia nie mam.

  6. Wiola pisze:

    A mnie po prostu jest w tej sytuacji bardzo przykro. Pracuję 27 lat i niejednego ministra już przeżyłam, nigdy jednak nie zdażył się taki, który uważał, że jestem leniem, więc trzeba mnie zagonić do pracy w dni ustawowo wolne. Wczoraj miałam zebranie z rodzicami, przygotowałam dla nich Jasełka i zwracając się do ich dzieci, powiedziałam, że to one są tym, co daje mi rano motywację, by wstać i pójść do pracy. Rodzicom podziękowałam za to, że mam w mojej klasie takie wspaniałe dzieci, bo to ich zasługa. Mnie pani minister nie skłóci z rodzicami i ani jej ignorancja prawa, ani dyskredytowanie zawodu nauczyciela, ani artykuły w prasie np. pani Wielowieyskiej, nie są w stanie tego zmienić, ponieważ każde z nas i rodzice, i ja wiemy, na czym polega nasza rola i nikt z nas nie stosuje „spychologii”. Życzę wszystkim Koleżankom i Kolegom po fachu wspaniałych Świąt i roku, w którym przestaniemy być traktowani jako obiboki, ciemiężyciele uczniów i utrapienie rodziców. Życzę tak wspaniałej klasy jak moja i tak wspaniałych rodziców, z jakimi ja mam do czynienia. Pozdrawiam.

    1. Wiola pisze:

      W tych emocjach zrobiłam błąd oczywiście „zdarzył”. Przepraszam 🙂

    2. Artur pisze:

      Pani Wiolu, chyba w innych krajach mieszkamy.
      Ja mam wrażenie, że kilku ostatnich ostatnich ministrów (tak gdzieś od panów Giertycha i Legutki – to znaczy po nich) było o nauczycielach bardzo złego zdania. A i wcześniej nie było z tym najlepiej. Wydaje się, że opinia ministra o pracy nauczyciela jest proporcjonalna do fachowości i ideowości tegoż ministra.

      1. Wiola pisze:

        Panie Arturze zgadzam się całkowicie z ostatnim zdaniem Pańskiej wypowiedzi. Co do poprzednich ministrów, to rzeczywiście fachowość pozostawia wiele do życzenia, ale przyzna Pan, że nikt, tak jak obecna pani (specjalnie mała literą, trochę złośliwie), nie atakował swoich podwładnych w sposób tak napastliwy. Żadnemu z nich nie zdarzyło się rozmawiać z nauczycielami poprzez listy do rodziców, w których stwierdza się autorytatywnie, że rodzic ma prawo, a nauczyciel leń, niech się weźmie wreszcie do pracy. Wie Pan, czasami zastanawiam się jak to jest, że każdy ma jakieś prawo, tylko ten durny chłopiec do bicia – belfer nie ma komu się pożalić i od kogo oczekiwać pomocy. Prawda jest taka, że jestem bardzo zniesmaczona tym, co się teraz stało. Forma, jak dla mnie, nie do przyjęcia. Minister nakręciła spiralę absurdu do granic możliwości, w takiej atmosferze, jaka teraz panuje wokół oświaty, przyzna Pan, jeśli jest Pan nauczycielem, bardzo ciężko się pracuje. A przecież mamy pomagać rodzicom wychowywać dzieciaki, tylko jak to robić, skoro tak oficjalnie podważa się autorytet nauczycieli? Pachnie mi to populizmem, tanim chwytem, który, jak to kiedyś mówił jeden z polityków „głupi naród kupi”. I kupił. Cel osiągnięty.

  7. Malwina pisze:

    No to kolejna niezła wpadka pani minister. Najpierw wywołuje zamieszanie, a potem okazuje się, że niezgodnie z prawem oświatowym!

    1. Artur pisze:

      I to nie jakimś tam prawem oświatowym. Odpowiedni zapis jest w rozporządzeniu tegoż Ministra Edukacji Narodowej.
      Nie mam jednak wątpliwości, że już wkrótce pani minister naprawi swój błąd – i taki obowiązek się pojawi w każdy dzień.