Postaw na edukację

22.07.2016

Czy ciągać uczniów po sądach za obrazę nauczyciela?

Niektórzy tak robią

Czy ciągać uczniów po sądach za obrazę nauczyciela?

Pewna 14-latka ze szkoły specjalnej w Düsseldorfie nie lubi swojego nauczyciela. Jesienią ubiegłego roku zamieściła na Facebooku jego zdjęcie z podpisem: „Behinderter Lehrer ever”, co można przetłumaczyć jako „upośledzony nauczyciel wszech czasów”. Fotkę pstryknęła z ukrycia podczas lekcji.

Ów belfer – dajmy mu na imię Norbert – otóż pan Norbert, lat 64, dowiedział się o swojej podobiźnie i podpisie pod nią od kolegi owej uczennicy. Jakoś nie docenił żartu, bo wniósł pozew do sądu. Sprawa stała się poważna, pan Norbert bowiem nie skarżył dziewczyny z powództwa cywilnego, lecz wytoczył jej sprawę karną, zagrożoną rokiem więzienia. Co prawda w przypadku nieletnich niemieckie sądy wyrokują łagodniej, jednak ani uczennicy, ani jej rodzicom humoru to zapewne nie poprawiało.

Na szczęście dla nich sąd wziął pod uwagę dotychczasową niekaralność oskarżonej, jak również jej młody wiek i skruchę. Skazał ją na 20 godzin prac społecznych; o tym, jakie to będą prace, zadecyduje pomocnik sądu (jest nim najczęściej pracownik społeczny). Dziewczyna będzie na przykład pomagać w kuchni dla biednych albo porządkować cmentarz. Jej post został oczywiście usunięty. (1)

Gdyby pan Norbert wniósł sprawę z powództwa cywilnego, post również zniknąłby z sieci, on zaś mógłby się domagać odszkodowania. Wybrał jednak postępowanie karne, odpowiednie dla przestępstwa – gdyż poczuł się publicznie zniesławiony.

Nie wiem, w jakiego typu szkole specjalnej doszło do całej tej awantury. Rozumiem jednak, że skazana 14-latka jest sprawna intelektualnie, inaczej bowiem trudno byłoby uznać jej postępek za obraźliwy. Przykry owszem, ale nie obraźliwy. Warto dodać, że dziewczyna chciała zaprotestować przeciwko zdjęciom, które pan Norbert robił uczniom, żeby – jak twierdził – zawiesić je na stronie szkoły.

Sąd uznał, że istnieją bardziej cywilizowane formy protestu niż obrażanie nauczyciela w internecie. Oczywiście, miał rację. Ciekawi mnie co innego: czy, Państwa zdaniem, pan Norbert postąpił słusznie?

Przyjrzyjmy mu się przez chwilę. Fotografował uczniów na lekcji, mimo że przynajmniej jedna dziewczynka nie życzyła sobie zdjęć. Albo więc w ogóle nie spytał klasy o zgodę, albo zlekceważył pojedynczy sprzeciw. Jedno i drugie fatalne. Owszem, istnieje możliwość, że poprosił dzieciaki o pozwolenie na sesję zdjęciową; wszystkie się zgodziły i tylko owa 14-latka nie odważyła się głośno zaprotestować. Jeśli tak, to dziewczyna potrzebuje treningu asertywności, a nie rozprawy w sądzie kryminalnym.

Bo przecież pan Norbert mógł porozmawiać z jej rodzicami, żeby szybko i dyskretnie ukręcić łeb całej sprawie. Dobrze, załóżmy, że to zrobił, a oni go wyśmiali. – Robi pan z igły widły. Niech pan nabierze dystansu do siebie i napisze jakiś śmieszny komentarz.

Załóżmy, że tak powiedzieli, ale jemu wcale nie było do śmiechu. Co mógł zrobić? Na przykład poprosić o interwencję dyrektora szkoły. Nie poprosił. Ostatecznie mógł wystąpić do sądu z powództwa cywilnego. Nie wystąpił. Wolał strzelać z armaty do wróbla. Dziewczyna figuruje w aktach jako karana, a on pokazał wszem wobec, że z nim to nie przelewki.

Rozumiem pana Norberta, choć zupełnie się z nim nie zgadzam. Swoje dobro osobiste ustawił tak wysoko, że w ogóle nie dostrzegł stamtąd dziecka, a w dodatku dziecka, które zostało mu powierzone. Nie chciałbym, żeby uczył moją córkę, która, tak się składa, też ma 14 lat.

Problem nauczyciela z Düsseldorfu może być jednak problemem nauczyciela z Poznania czy Augustowa. Co zrobiliby Państwo, dowiedziawszy się o swoim zdjęciu z głupim podpisem na FB? Bo ja… No cóż, na pewno nie poszedłbym do sądu. Lecz jeśli autor postu idzie w zaparte, a jego rodzice dzielnie mu sekundują, to co można zrobić?

Tomasz Małkowski

1 Lehrer beleidigt: Düsseldorfer Schülerin wegen Facebook-Post verurteilt

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.