„Starożytni mnie nie widzą ani ja ich. Pomimo że ich nie widzę, Droga, którą kroczyli, jest przede mną. Ich Droga przede mną, mogę tylko podążać”.
Yi Hwang, koreański uczony Dynastii Joseon
Korea Południowa jest krajem niesamowitego sukcesu. Dzierżąc na barkach doświadczenie kolonialne, podział narodu, niezwykle krwawą wojnę oraz okresy rządów autorytarnych, osiągnęła dziś status jednego z najnowocześniejszych krajów na świecie. Aż 8% PKB kraju jest przeznaczane na edukację, a świat co rusz obiegają informacje o nowych odkryciach i futurystycznych technologiach „made in Korea”.
Koreańczycy należą do jednych z najbardziej piśmiennych narodów na świecie, a koreańscy studenci osiągają świetne wyniki w międzynarodowych testach porównawczych. Pęd do nauki ma jednak swoją cenę…
W 1945 roku Japonia wycofała się z Półwyspu Koreańskiego, na który wkrótce wkroczyły wojska sowieckie z północy i amerykańskie z południa, dzieląc kraj na dwie połowy wzdłuż 38 równoleżnika. Trzydzieści pięć lat doświadczenia kolonialnego odmieniło kraj. Koreańczycy zawdzięczają Japończykom pierwszy kontakt z zachodnią nauką i nowoczesnym modelem administracyjnym. Warto jednak pamiętać, że japońskim okupantom nie zależało na edukacji czy modernizacji kraju Spokojnego Poranka. Łatwiej było dzięki temu demonstrować swoją wyższość nad rdzenną ludnością.
Według amerykańskich statystyk w 1945 roku aż 78% społeczeństwa koreańskiego było niepiśmienne. W tej sytuacji zupełnie zrozumiałe było, że edukacja stała się jednym z priorytetów nowo powstałej w 1948 roku Republiki Korei. Nowe władze na czele z prezydentem Syngmanem Rhee, po części sprowadzone z Ameryki i zdominowane przez koreańskich protestantów, nawoływały do „pracy u podstaw”. Powołane w 1948 roku „Prawo o Edukacji” za wzór przyjmowało model chiński, w którym najważniejsze były egzaminy. Inspirowano się także amerykańskimi ideami, z naciskiem na egalitaryzm i uniwersalizm. Nauka miała być dostępna dla wszystkich, a nie jak wcześniej – dla wąskiej elity. Realizacja szeroko zakrojonych projektów edukacyjnych była możliwa dzięki amerykańskim pieniądzom. Najlepsi studenci byli wysyłani na uniwersytety w USA, które do dziś pozostają marzeniem wielu koreańskich studentów. Trzyletnia wojna w Korei (1950–53) zatrzymała rozwój edukacji i pozostawiła kraj w ruinie. Proces odbudowy, który po niej nastąpił, ponownie wspomagały amerykańskie i międzynarodowe środki pomocowe. Powołano narodowe uniwersytety. Ustanowiono powszechnie obowiązujący model rozwoju dla każdego obywatela, na który składają się: rok w przedszkolu (dziś często dwa), sześć lat szkoły podstawowej, trzy lata gimnazjum, trzy lata liceum, cztery lata studiów na poziomie licencjatu i dwa lata studiów magisterskich. Na studia doktoranckie trzeba poświęcić minimum trzy lata.
W tamtym okresie nauka jednak nie mogła rozwijać się swobodnie z powodu rosnącego autorytaryzmu rządów Syngmana Rhee. Znaczące zmiany w szkolnictwie, które doprowadziły do tego, jak dziś wygląda edukacja w Korei Południowej, dokonały się za wojskowych rządów generała Park Chang Hee. Nastąpiła częściowa prywatyzacja uczelni, które jednak pozostawały pod kontrolą ministerstwa edukacji. Ta zależność utrzymuje się do dziś, przy czym aż 80% uczelni wyższych znajduje się w prywatnych rękach. Nacisk został postawiony na egzaminy wstępne na uczelnie wyższe. By dostać się na najlepsze studia, które stały się gwarantem pracy, studenci zaczęli poświęcać coraz więcej czasu na przygotowania. W latach 70. powstało wiele prywatnych ośrodków edukacyjnych przygotowujących do egzaminów. Wraz ze wzrostem znaczenia uczelni rósł też prestiż ich absolwentów. Doprowadziło to do niezwykłej konkurencyjności wśród koreańskiej młodzieży, którą wspiera nie tyle społeczeństwo, co sami uczniowie. Ta sytuacja utrzymuje się do dziś. Według badań OECD uczniowie spędzają codziennie aż do 4 godzin w pozaszkolnych akademiach (kor. hak won), przygotowując się do egzaminów.
Istnieje jednak ciemna strona sukcesu koreańskiego modelu edukacyjnego. Same uniwersytety mają skostniałą strukturę, a jakość profesorów ocenia się po ilości lat spędzonych w jednostce. Większe szanse na zatrudnienie mają także wykładowcy po uniwersytetach japońskich i amerykańskich. Państwowa kontrola uniwersytetów poprzez regulacje, ustalanie możliwej ilości naboru studentów, wysokości opłat itp. doprowadziły do stagnacji w konkurencji pomiędzy samymi uczelniami.
Problemy dotykają również uczniów. Rodzin z mniejszymi zarobkami nie stać na wysyłanie swoich pociech do popołudniowych akademii, przez co ich szanse na dostanie się na dobry uniwersytet drastycznie maleją. Psychologowie alarmują, że tak silny poziom konkurencji i presja wywierana na młodzież może prowadzić do licznych problemów rodzinnych i emocjonalnych. W koreańskiej kulturze istnieje przekonanie, że talent zależny jest wyłącznie od ciężkiej pracy. Nie ma wiele wyrozumiałości dla przegranych. Nie wszyscy radzą sobie z porażką. Korea Południowa króluje w światowych statystykach samobójstw wśród młodzieży.
W tym kraju dominuje jednak przekonanie, że tak intensywny naukowo okres w życiu prowadzi do zahartowania młodych ludzi – uczy ich struktur i porządku społecznego oraz daje efekty w przyszłości, zarówno w życiu osobistym, jak i dla ekonomii kraju. Konkurencyjność jest postrzegana jako zaleta, ponieważ ma prowadzić do lepszych rezultatów. Jak zwykło się mówić w Korei „krótkotrwałe nieszczęście za długotrwałe szczęście”. Choć nie dla wszystkich maksyma ta okazuje się prawdziwa, to dopóki Korea będzie dominować w statystykach, ciężko oczekiwać większych zmian.
Roman Husarski