Postaw na edukację

14.08.2014

Niech żyją wakacje!

(Tylko jak długie?)

Niech żyją wakacje!

Przyjechali do nas znajomi ze Szwajcarii. Ich córka od razu pozazdrościła naszej Baśce dwumiesięcznych wakacji – u nich trwają ledwo 5 tygodni. Za to szwajcarskie dzieciaki mają po dwa tygodnie ferii wiosennych i jesiennych.

Pomyślałem sobie: warto sprawdzić, jak to jest z wakacjami w innych krajach. Wirtualne podróże też kształcą. O święta naiwności! Powinienem był pamiętać, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

Szukałem prostych informacji typu „od – do”, z sensownym uzasadnieniem, dlaczego właśnie tyle. A znalazłem? Niekończące się wywody poparte wynikami różnych mądrych badań. Co mnie podkusiło…

Internet aż huczy od dyskusji, co począć z coroczną kanikułą. Przeważają opinie: skrócić, skrócić i jeszcze raz skrócić!

Najdłuższe wakacje w Europie mają Włosi (z grubsza od połowy czerwca do połowy września). Łyżką dziegciu we włoskiej beczce miodu są jednak prace domowe, zadawane uczniom na lato. Nici z dolce far niente. Nauczyciele mają chronić dziatwę przed letnim zapominaniem, które to zjawisko nosi fachową nazwę summer learning loss – i od jakichś stu lat jest badane w Stanach Zjednoczonych.

Amerykanie wykazali, że podczas dwóch miesięcy wakacji uczniowie zapominają materiał przyswajany przez miesiąc czytania (to dotyczy języka angielskiego) i dwa miesiące nauki matematyki. Dużo. Co gorsza, ten wynik to tylko średnia statystyczna. Trochę jak w starym dowcipie: jedna noga w wiadrze z lodem, druga w wiadrze z wrzątkiem, średnia temperatura ciała 36,6.

Letnie zapominanie zależy od statusu materialnego rodziców. Dzieci ludzi bogatych otrzymują mnóstwo bodźców edukacyjnych (obozy językowe, warsztaty etc.), podczas gdy pociechy biedaków obijają się w ten czy inny sposób. W efekcie uczniowie z zamożnych domów robią postępy w czytaniu – niewielkie, ale zawsze. Za to ci biedniejsi „pracują” na statystyczny miesiąc opóźnienia dla wszystkich. Mizerna pociecha, że bardziej sprawiedliwa jest królowa nauk, która wyparowuje z głów równo.

A potem… A potem amerykańscy nauczyciele poświęcają od 3 do 6 tygodni na powtórki materiału z poprzedniego roku. (1) I głowią się: co z tym fantem zrobić?

Największe zmiany szykują się nie w USA, lecz w Anglii, gdzie wakacje trwają 6 tygodni. Brytyjski minister edukacji Michael Gove nazwał letnią przerwę w nauce „reliktem XIX wieku”, kiedy dzieci były potrzebne do pracy w polu, a ich matki przebywały w domu. Gove’a poparło 55% członków Narodowego Stowarzyszenia Dyrektorów Szkół, którzy chcą skrócić wakacje do czterech tygodni, a uciętymi dwoma obdzielić październik i luty. Szkoła stałaby się faktycznie całoroczna, co miałoby zapobiec letniemu zapominaniu uczniów i wypaleniu zawodowemu nauczycieli, a także drogim wakacjom – różne okręgi szkolne miałyby ferie w różnych terminach przez 12 miesięcy w roku. (2)

Całoroczna szkoła nie jest pomysłem nowym. Wprost przeciwnie – istniała w starożytności i długo potem. Również w naszych czasach zdarzają się takie placówki. Działają w systemie 45 dni nauki + 15 dni ferii (lub 60 + 20). Czy w Anglii (i poza nią) zaczną powstawać jak grzyby po deszczu?

Niekoniecznie. Paul von Hippel z Ohio State University przeprowadził badania, w których porównał wyniki nauczania angielskiego i matematyki w szkole tradycyjnej i całorocznej. Okazało się, że… nie ma różnicy! W systemie całorocznym dzieci więcej zyskują podczas wakacji, ale w pozostałych miesiącach roku nie nadążają za uczniami szkół tradycyjnych. (3)

Co na to Anglicy? Minister Gove ma ciężkie życie. Przeciwko skróceniu wakacji protestuje wielu nauczycieli i dyrektorów szkół. Mówią na przykład, że dzieci muszą mieć czas, w którym mogą być dziećmi i po prostu się bawić.

Zgadzam się. Rzeczywistym powodem skracania letnich wakacji jest chęć zwycięstwa w wyścigu szczurów, a nie dobro dzieci czy nauczycieli. W głowach reformatorów tłuką się myśli w rodzaju: „Jesteśmy na NN-tym miejscu w światowych rankingach, trzeba coś z tym wreszcie zrobić!”. Albo: „Azja nas wyprzedziła, co teraz będzie?!”. Ani chybi koniec świata.

Może potrzebujemy zarówno czasu nauki, jak i czasu zapominania?

1 Summer Learning Loss Study: Can ‚Summer Slide’ Be Prevented?

2 ‚Our long summer break should be scrapped’ say headteachers: Majority want holidays spread more evenly to shorten term times and ease pressure on staff

3 Year-round Schools Don’t Boost Learning, Study Finds

Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Zosia pisze:

    Ciekawy temat!
    Niedawno czytałam o zadaniu wakacyjnym, które swoim uczniom zadał włoski nauczyciel filozofii.
    http://wyborcza.pl/1,91446,18098238,Wlochy_Wyjatkowa_praca_domowa_na_lato_dla_uczniow.html

    Myślę, że warto przez ten najpiękniejszy czas roku podnieść nos znad książek i zeszytów i pozachwycać się światem 😉

  2. Malwina pisze:

    A ja myślę, że wcale nie ma co tak surowo i kategorycznie przekreślać dwumiesięcznych wakacji. Przecież te dwa miesiące NICNIEROBIENIA są potrzebne dzieciom i młodzieży (i dorosłym też). To czas sielanki (a czasem nawet nudy – która ostatecznie może zaowocować czymś pozytywnym, choćby chwilą autorefleksji, na którą nie stać wielu spośród zapracowanych dorosłych), w końcu można się wyluzować, porządnie wyspać i nie myśleć o obowiązkach. Dlaczego tak bardzo chcemy z dzieci, młodzieży (i siebie) zrobić systematyczne, idealnie nakręcone maszynki do pracy, pracy, pracy. Dajmy dzieciom dzieciństwo, a czas na odpowiedzialność, sztywność, dead-line’y z pewnością przyjdzie.

  3. Monika pisze:

    Skrócić wakacje. I dodatkowo w czasie wakacji, w pierwszych dwóch tygodniach przeprowadzać egzamin gimnazjalny, maturalny itp. Potem kilka tygodni na sprawdzenie i w ostatnich dwóch tygodniach lipca rekrutacja do szkół. Jaki sens ma robienie egzaminu w kwietniu?

  4. Gosia pisze:

    Bardziej pasuje mi system angielski. Skrócić wakacje o 2 tygodnie. Tydzień wolnego na jesień i na wiosnę, Wakacje są za długie. Druga połowa sierpnia jest już chłodna. Nie stać nas na wyjazdy, wczasy i kolonie. Uczniowie i nauczyciele się po prostu nudzą. Od września do grudnia nie ma żadnej przerwy poza 1 i 11 listopada. Wtedy jesteśmy wszyscy zmęczeni. Zgadam się również z wielką dziurą w głowie po wakacjach (szczególnie matematyczną).

  5. Arleta pisze:

    Uważam, że ustawa o systemie oświaty powinna określać ilość dni nauki w roku szkolnym (a zatem również ilość dni wolnych). Szkoły mogłyby w swoich statutach swobodnie określać rozkład dni wolnych dla uczniów, biorąc pod uwagę np. higienę pracy, lokalne imprezy, charakter szkoły itp. Mielibyśmy różne terminy i różną długość czasową ferii zimowych czy letnich (może pojawiłyby się również inne rodzaje ferii, oczywiście kosztem tych wspomnianych) i dzięki temu rozładowanie problemu urlopów rodziców w tym samym czasie w całej Polsce oraz kłopotów z turystycznymi przedsięwzięciami. Wstępem do tego rozwiązania było wprowadzenie różnych terminów ferii zimowych, ale może pójść krok dalej?