Postaw na edukację

18.09.2015

Zaproszenie do dialogu

Rodzic w szkole

Zaproszenie do dialogu

Zdenerwowany nauczyciel przemawiający do nie mniej sfrustrowanych rodziców i domagający się natychmiastowej akceptacji planu wychowawczego, planu wycieczek szkolnych i innych dokumentów, które oficjalnie tworzone są we współpracy z rodzicami, to ciągle smutna rzeczywistość polskiej szkoły.

Coraz lepiej przygotowany rodzic często oczekuje atrakcyjnie prowadzonych zajęć, skutecznej motywacji i empatycznej postawy. Zauważa braki szkoły, znużenie nauczyciela i czuje frustrację, ponieważ ma świadomość pozostawiania swojego dziecka w miejscu, które jemu samemu kojarzy się z niejedną traumą.

Jestem rodzicem i nauczycielem. Pracuję w małej wiejskiej szkółce i często występuję w podwójnej roli. Nie jest mi łatwo być ani jednym, ani drugim. Jako rodzic, często zmęczona codziennymi obowiązkami i wiedziona poczuciem winy, atakuję koleżanki z pracy, ponieważ najłatwiej jest mi zrzucić na szkołę część odpowiedzialności za naukę mojego dziecka. Wymagać, narzekać, dąsać się i podkreślać, co można zrobić, a czego szkoła, oczywiście, nie robi.

Jako nauczyciel boję się takich rodziców, jakim sama bywam. A jakim bywam nauczycielem w kontaktach z rodzicami? Zdarzało mi się przecież nie raz prowadzić przemądrzałe monologi, a następujące po nich milczenie rodziców traktować jako aprobatę. Efekty? Ku mojemu zdziwieniu, wycieczki, które proponowałam, nie dochodziły do skutku, ponieważ rodzice za nie nie płacili, a inne atrakcyjne pomysły były po prostu ignorowane.

Doszłam do wniosku, że należy to zmienić. Postanowiłam zawrzeć przymierze ze szkołą (jako mama) oraz z rodzicami (jako nauczyciel). Wspólnie z nauczycielami mojego syna chciałam znaleźć pomysł na to, by zainteresował się czytaniem. Uświadomiłam sobie również, że warto zapytać rodziców moich uczniów o to, czego chcieliby dla swoich dzieci.

Tylko jak tego dokonać? Na początek trochę historii. Moja babcia przez ponad 30 lat pracowała w szkole, w której obecnie uczę, znała swoich uczniów, znała ich rodziców, była osobą niezwykle empatyczną, otwartą. Po drodze do i ze szkoły chętnie się zatrzymywała, by porozmawiać z ludźmi. Odnosiła duże sukcesy wychowawcze i pedagogiczne.

Gdy sama zadałam sobie pytanie, w jaki sposób mogłabym poprawić kulejącą komunikację z rodzicami moich uczniów, pomyślałam o… lokalnym sklepie spożywczym. Miejsce to okazało się punktem, w którym rodzice chętnie i z łatwością wylewali swoje żale na szkołę i nauczycieli. Wystarczyło skorzystać z darmowego dostępu do informacji. Doświadczenie to nie było łatwe, aczkolwiek powoli zaowocowało zmianami.

 Niezwykle ważny okazał się również projekt „Rodzice partnerami szkoły”, który współtworzyłam na potrzeby naszej szkoły. Jakże byłam zdziwiona, kiedy podczas warsztatów z psychologiem otrzymałam zadanie porozmawiania z trojgiem rodziców. Musiałam znaleźć na to czas, miejsce (ustronne) i zadać takie pytania, których wcześniej bałam się zadać. Swoje zadanie miałam potraktować jak badacz, starać się opanować lęk.

Identyczne zadanie otrzymały pani intendentka, pani pedagog, ksiądz i sekretarki… Nie wszyscy odważyli się spróbować. Osoby, które się zdecydowały, uzyskały wiele ciekawych i jednocześnie prostych rozwiązań nurtujących je problemów.

Od tego czasu minął rok, przestałam mierzyć sukces pracy z rodzicami frekwencją na wywiadówkach. Frekwencja spadła, ale czuję, że odniosłam sukces. Zwiększyła się liczba kontaktów indywidualnych, rozmów w sklepach, rozmów telefonicznych. Nie zrzucamy na siebie odpowiedzialności, łatwo przyznaję się rodzicom, gdy czegoś nie wiem, rozwiązania szukamy wspólnie.

Nie chcę sama podejmować decyzji, to za duże obciążenie. Rodzice chętnie dzielą się swoimi pomysłami, współpracują. Mamy pomagały nam przeprowadzić warsztaty kulinarne, chodziły z nami po górach, czy organizowały klasową wigilię. W ubiegłym roku wybraliśmy się wspólnie na targi turystyczne.

Obecnie, biorąc pod uwagę swoje dotychczasowe doświadczenia, mogłabym zarówno nauczycielom, jak i rodzicom podpowiedzieć kilka wskazówek.

Postawcie na otwartość.

Słuchajcie siebie nawzajem.

Wspólnie szukajcie nowych rozwiązań.

Nie bójcie się krytyki.

Nie poddawajcie się w dążeniu do wspólnie wytyczonego celu.

Może warto o tym pamiętać już od pierwszego wrześniowego spotkania?

Aleksandra Wójcik

Aleksandra Wójcik

Od wielu lat uczy języka angielskiego dzieci i młodzież w szkole w Walimiu (województwo dolnośląskie). Przedtem w Londynie przygotowywała młodzież do brytyjskiego odpowiednika egzaminu maturalnego z języka polskiego. Autorka podręcznika do nauczania języka polskiego za granicą. Entuzjastka międzynarodowej współpracy szkół. Współpracuje z fundacją Krzyżowa dla Porozumienia Europejskiego, z którą realizuje wiele twórczych projektów edukacyjnych.

Pozostaw odpowiedź Elżbieta Anuluj odpowied

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Elżbieta pisze:

    Super artykuł. Jestem nauczycielem z dużym stażem, jednocześnie wicedyrektorem. Czy mogę wykorzystać ten wpis na radzie pedagogicznej? Myślę, że przekazanie tych kilku zdań moim koleżankom wpłynie na poprawienie ich relacji z rodzicami.

    1. Iza Pałasz-Alwasiak pisze:

      Oczywiście, jak najbardziej. Taki jest cel prowadzenia naszego bloga! Wymiana myśli i doświadczeń, by w naszych szkołach było coraz lepiej.
      Dziękujemy!

  2. Ewa pisze:

    Witam tez jestem mamą i nauczycielką. To dla mnie ogromne wyzwanie. Ciągle napotykamy niestety opór i to młodych nauczycieli by współpracowali z rodzicami. A to tak bardzo ważne. Zapominają jak ważna jest w tym wszystkim rola dziecka a traktowane jest jak przedmiot. Jesteśmy tylko ludźmi a może aż. Każdy ma prawo do pomyłki a zwłaszcza dziecko. Pomagajmy im w tym trudnym świecie ale nie róbmy za nie ,może bardziej naprowadzajmy a samo znajdzie właściwą drogę. Pozdrawiam wszystkich nauczycieli i proszę byście pomyśleli o uczniach a nie o sobie.

  3. Malwina pisze:

    Świetnie, że na blogu pojawił się wpis nauczycielki 🙂 Pozdrowienia!